piątek, 22 listopada 2024

Tyle rzeczy w życiu przegapiamy, bo wydaje nam się, że będziemy mieli na nie jeszcze tysiąc okazji. A najczęściej jest tak, że ten jeden moment to nasz czas na wszystko.

Monika A. Oleksa 

Dziś usypiajac dzieci przyszedł mi pomysł na nowy temat na bloga i korzystac z tego, że mam wenę i pamiętam, żeby coś napisać to zostawiam Was z takim tematem. 

Ostatnio zdawałam sobie sprawę, że mam problem z czekaniem. O ile na wyjazd wakacyjny potrafię czekać miesiącami, cierpliwie odliczam dni, to zauważyłam, że jak potrzebuje coś kupić to najchętniej chciałbym mieć to na już. Kilka dni temu padł mi sensor w telefonie i nie mogłam go od razu odblokować, musiałam kilkanascie razy klikać aż załapał bo inaczej był ciemny ekran i kompletnie nic nie dało się zrobić i o ile w domu da się to zaakceptować to niestety na zewnątrz byłoby to bardziej uciążliwe i wręcz stresujące jakbym miała zeskanować bilet bądź pokazać konduktorowi, a telefon nie chciały się uruchomic. Więc Mariusz wpadł na pomysł, że w ramach prezentu na urodziny i świątecznego może mi jakiś kupić i żebym sobie wybrała. Telefon znalazłam i do osobistego odbioru był na wtorek czyli za 5 dni i nie wiem czemu ale to wydawało mi się bardzo długo, więc skusiłam się na opcje dowóz i będę mieć go juz jutro czyli za 2 dni. I to dało mi do myślenia, jak to jest, że na jedna rzecz łatwiej mi czekać, a na drugą wręcz odwrotnie.

Tak samo mam ćwicząc, najlepiej chciałabym następnego dnia obudzić się z 5 z przodu na wadze i płaskim brzuchem, choć ćwiczę już parę miesięcy to przychodzi czas, że chce odpuścić bo albo mam zatrzymanie wody w organizmie albo waga stoi w miejscu, choć często tłumaczę sobie, że centymetry uciekają i ubrania stają się luźniejsze to jednak mam wrażenie, że czasami za bardzo skupiam się na cyferkach. 

Mam wrażenie, że żyjemy w czasach, gdzie wszystko skupia się na 'szybkości', schudnij w miesiąc, naucz się języka w dwa, opanuj grę na instrumencie w tydzien. I choć dużo mówi się o metodzie małych kroków, to jednak wciąż kusi człowieka, żeby mieć wszystko na 'już'. Co chwilę można się spotkać z nagłówkami artykułow bądź postami, że w 10 min tyle można zrobić, szybki obiad, deser albo trening. 

Nie wiem jak Wy, ale ja mam wrażenie, że życie z roku na rok staje się coraz szybsze, miesiące lecą jak szalone, a weekendy tym bardziej. I ciekawa jestem z czego to wynika i jak to jest, że piękne chwile mijają szybko, a trudniejsze się ciągną i mamy wrażenie jakby czas staną w miejscu, choć każda godzina ma 60 min. 





 
A odnośnie uplywajacego czasu Maciuś ma 3lata, a Maja 1.5 roku, a przecież niedawno się urodzili 😯