Brian Tracy
Dzisiaj był najlepszy dzień w moim życiu collegowym mianowicie poczułam, że należę do klasy, a nie tylko jestem dodatkiem, który tylko słucha, ale się nie odzywa, Zazynając od początku. Mieliśmy pracę w parach i jak tylko usłyszałam, że we dwie osoby robimy zadanie, to zaczęłam się stresować, bo oznacza to, że muszę mówić, wiadomo jak są większe grupki, to najbardziej rozgadane osoby się udzielają, chyba, że coś mnie zapytaja to odpowiadam, ale tak to milczę. Ale jak tylko dostaliśmy zdania, które musimy przerobić i koleżanka bezradnie oznajmiła, że niestety nie wie jak to zacząć to musiałam wyjść ze swojej strefy komfortu i mówić pomysły jakie mi przychodziły do głowy. Na szczęście ładnie podzieliłyśmy się zadaniami, ona pisała, a ja mówiłam i jak przyszło jej coś do głowy to też się tym dzieliła, więc nie wiadomo kiedy pierwsze wszystko skończyłyśmy. Wykładowczyni była pod wrażeniem i śmiała się, że jesteśmy za dobre i następnym razem nas rozdzieli, bo za szybko robimy wszystko, tak samo jak w tamtym tygodniu pierwsze skończyłyśmy prezentacje na lekcji. Koleżanka oznajmiła przy całej klasie, że chce być ze mną w grupie w środę, jak będziemy robić różne grupowe zadania. I powiem Wam, że o mało nie rozpłakałam się ze szczęścia. A najciekawsze jest, to że zawsze siedzimy w zupełnie innych miejscach, ja na jednym końcu sali ona na drugim, więc tak naprawdę nie miałyśmy jeszcze możliwości pracować razem w grupie zbyt wiele razy, a tu takie miłe zaskoczenie jak się dobrze zgrałyśmy.
Może dla niektórych ta sytuacja może się wydawać normalna, ale dla mnie introwertyka, który zawsze wolał pracować samemu niż z innymi jest przełomem. Niektórzy mogą pomyśleć, że to normalne, bo mieszkam w innym kraju, mówie w innym języku i to pewnie dlatego, ale nawet mieszkając w Polsce nie lubiłam się udzielać na lekcji, wolałam powiedzieć koleżance z ławki odpowiedź jeśli wiedziałam, niż mówić przy wszystkich. Teraz wiem, że bałam się odrzucenia, bałam się, że inni mnie wyśmieją,że to coś innego , więc przyjełam postawę nie odzywania się, ale teraz powoli się tego wyzbywam, krok po kroku zaczynam odpowiadać na pytania, jak wykładowca się coś pyta klasy. Przede mną jeszcze długa droga, ale jak to mówią pierwsze kroki za płoty. Każdego dnia możemy się coś nowego nauczyć albo wyjść ze swojej strefy komfortu.
W niedzielę jak wiecie, byliśmy nad morzem i przypadkowo znaleźliśmym połączoną wyspę do której można dojść jak jest odpływ, bylismy wczesnym popoudniem i jeszcze sporo ludzi szło na wyspę, ale jakoś w połowie drogi podszedł do nas pan, żebyśmy uważali bo nadciąga fala i zbliża się przypływ. Pierwszą myślą Sebka było słowo 'zawracamy', to on w naszym małżeństwie jest tą osobą, która jest ostrożna, woli być wcześniej na lotnisku niż na styk , ale na szczęście ty razem wygrałam i na wyspę doszliśmy na chwilę bo chwilę, ale udało się wejść na jedno wzgórze, ale jak wracaliśmy to poziom wody bardzo się podnosił, więc gdybyśmy tam zostali jakieś poł godziny dłużej to trzeba by dzwonić na pomoc , bo nie ma innej drogi żeby się wydostać, więc pewnie ktoś musiałby przepłynąc jakimś małym statkiem.
Klara
To, że ktoś docenia naszą pracę bywa miłe i motywujące.
OdpowiedzUsuńCytat jak najbardziej prawdziwy...
.. miejsca niesamowite, a zdjęcia prześliczne!
OdpowiedzUsuń..przyjemnie jest poczuć się pomocną i docenioną.. mam podobnie, ponieważ zazwyczaj lubię pracować sama.. ale spróbować można wszystkiego ;)
..zaryzykowałaś przejście na wyspę ale zdążyliście wrócić, więc było warto :)
- pozdrawiam bardzo serdecznie i życzę udanego weekendu :)
Przepiękne miejsce i mega ciekawe, że zostawiono to przejście, które zalewa woda i nie wybudowano mostu :)
OdpowiedzUsuńTeż miałam kiedyś problem z tym, żeby powiedzieć coś przy wszystkich. Czasami to do mnie jeszcze wraca, ale sporadycznie. Życzę powodzenia w dalszym rozwoju współpracy z koleżanką :)
Buziak,
Ola ;)
MOLE TEATRALNE
Cytat mądry, prawdziwy.
OdpowiedzUsuńCóż lepszego może nas spotkać nad docenienie, szacunek do naszej osoby, pracy.
Pozdrawiam milutko:)
Powodzenia i realizacji siebie...
OdpowiedzUsuńKażdy dzień niesie ze sobą coś wspaniałego. Ja sama też nie lubię udzielać się na lekcjach :) Bardzo ładne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńlifebynadien.blogspot.com
Boskie miejsce ❤
OdpowiedzUsuńMiejsce przepiękne!
OdpowiedzUsuńZdjęcia jak zawsze przepiękne.
OdpowiedzUsuńJAk super,ze wyszłaś ze swojej strefy komfortu, dzieki temu jak widzisz spotakało Cię takie pozytywne doświadczenie, które jak widać było dla Ciebie bardzo ważne :-) Tzrymam kciuki za kolejne takie inicjatywy- i wiem ile kosztują one ( po moich dwóch przyjaciółkach) one właśnie introwertyków :-)
buziaki
Gratuluję wyjścia ze strefy komfortu. To nigdy nie jest łatwe ale zawsze przynosi maksymalną satysfakcję:D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
super, że udało Ci się przełamać. Ja też wolę pracować sama, wiem, jak trudne jest dla takiej osoby się przełamać i pracować z kimś...Niemniej to ważny krok na przód. super
OdpowiedzUsuńMiłego dnia ♥
OdpowiedzUsuńKochana
OdpowiedzUsuńPrzybiegam już dziś z ogromem serdecznych życzeń świątecznych: zdrowych, miłych, rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia, a nade wszystko spokojnych i pełnych miłości i dobra:)
od serca życzy:
Morgana z rodziną
Super, że udało Ci się nawiązać fajną relację. Może będzie z tego długoletnia znajomość :)
OdpowiedzUsuńJa też wielokrotnie się bałam udzielać, nadal mam takie momenty, że unikam ludzi i wychodzenia do większej grupy ludzi.
Najgorzej było chyba w podstawówce, wtedy najbardziej bałam się odezwać. Teraz trochę tego żałuję, ale nie jestem pewna czy gdybym cofnęła czas to czy potrafiłabym postąpić inaczej.
Ta wyspa to fajna sprawa. Jak ona się nazywa? Może kiedyś jak znów odwiedzę Szkocję to się na nią wybiorę?
Cramond Island :)
Usuń