Krystyna Mirek
I znów mnie wywiało. Niestety z moją systematycznością nie jest najlepiej, dni znikaja tak szybko, choć próbuje je dogonić, to i tak wymykają mi się z pod kontroli. Intensywny tydzień już prawie dobiega końca, jeszcze tylko jutrzejszy 1.5 h egzamin i można odetchnąć z ulgą. Z raportem który mam oddać na 1 marca, na szczęście ładnie poruszam się do przodu i mam nadzieję, że już jutro uda mi się go oddać, to będę mieć z głowy, bo cos czuje, że w weekend będe go chciała jeszcze ulepszać i zmieniać, więc wolę oddać i mieć wolny czas. Lubię oddawać pracę przed czasem, żeby mieć później więcej odpoczynku jak i również mniej stresu.
Powoli przywyczajam się do nowego przedzkola, choć jak dla mnie jest to ogromna zmiana, bo budynek jest 2 razy większy i jest również więcej dzieci. Więc pewnie trochę czasu mi zajmie zapamiętać imiona, nie tylko przedszkolanek ale również maluszków. Jeszcze nie wiem kto będzie moim opiekunem podczas tych praktyk, które będę mieć do czerwca. Mam nadzieję, że w poniedziałek się dowiem.
Z dnia na dzień robi się coraz cieplej, kwiaty pięknie kwitną, aż miło. Planujemy w niedziele z mężem wyskoczyć na jakąś małą wycieczkę, bo ostatnio jakoś się mijamy. Sebek musi robić nadgodziny, bo sporo osób z jego pracy wzięło urlopy, a ja siedzę zwykle do 4 w collegu, a potem wieczorem w książkach. I tak tydzień zlatuje. Ale na szczęście zbliża się weekend, więc uda nam się odpocząć.
A dziś pokażę Wam Ben Vrackie, szczyt który zdobyliśmy ponad tydzień temu. Było dosyć ciężko, bo cały czas idzie się głównie pod górę, tylko na początku szło się dolinami. I niezłym wyzwaniem było wejść na sam szczyt, bo jeszcze był śnieg i lód także było dosyć ślisko. Pogoda trafiła nam się niesamowita, przez cały czas było bezchmurne niebo i słoneczko, aż żalowałam ,że zapomniałam moich okularów słonecznych.
Po drodze spotkaliśmy ludzi, którzy nie dość, że szli w samych bluzach to w białych adidasach lub conversach. Więc z Sebkiem się zastanawialiśmy czy oni wybrali się na spacer czy po prostu są tak nie odpowiedzialni i nie wiedzą co może ich czekać. Wiadomo, że buty górskie to podstawa, nawet szczyt jest poniżej 1000 m.n.p.m.
Klara
Czytam, ze jesteście oboje bardzo zajęci, więc tym bardziej wspólne wypady są mile widziane.
OdpowiedzUsuńU nas jeszcze mało wiosennie, ale może wiosna wreszcie się rozkręci.
Nieodpowiedzialnych turystów wszędzie pełno, nic nie poradzisz...
Odkąd na Śnieżce widziałam faceta w japonkach...nic mnie już nie zdziwi;) Mam nadzieję że odpoczniecie w weekend!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Góry są bardzo niebezpieczne, no ale niektórzy ludzie o tym nie myślą. Do czasu...
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia w nowej pracy, pewnie trochę potrwa ale ani sie nie obejrzysz a będziesz już wszystko wiedziała.
Kochana!
OdpowiedzUsuńKocham książki, ale uwierz mi, że w sanatorium nie miałam kiedy czytać.
Zabiegów dużo, miłe towarzystwo do rozmów i spacerów:)
Buziaczki:)
Uwielbiam czytać i niedawno po na prawdę długim czasie wróciłam do książek wcześniej nie miałam jak czytać :) na pewno szybko przyzwyczaisz się do nowego przedszkola :) piękne zdjęcia! :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńLubię czytać i książki to jest jedyna rzecz której nie umiem pozbyć się bez sprawdzenia czy oddaję w dobre ręce.
OdpowiedzUsuńNiesamowity teren, szczególnie na ostatnim zdjęciu mnie urzeka. Lubię takie przestrzenie i pustkowia. Czuję, że podobałoby mi się tam.
OdpowiedzUsuńa u mnie śnieżyca, a już myślałam,że wiosna się zacznie :)
OdpowiedzUsuńjak zawsze piękne zdjęcia, zazdroszczę widoków:)
Ja uwielbiam czytać książki,przepiekne widoki :)
OdpowiedzUsuńSuper się czyta, zdjęcia cudowne, nic tylko oglądać, a najlepiej to też się gdzies wybrać w weekend z mężem i dzieciaczkiem, zwłaszcza, że od poniedziałku zaczynam pierwszy semestr magisterki :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZ e-BOOKIEM POD RĘKĘ
Jakie wspaniałe widoki! Jestem zachwycona.
OdpowiedzUsuńWiesz, grunt, że mieli chociaż adidasy. Na Morskie Oko potrafią w sandałach czy obcasach chodzić... Ludzie nie mają za grosz wyobraźni, nie mają pojęcia jaką krzywdę mogą sobie zrobić.
Po pierwsze, piękne widoki, podobają mi się :) czytanie książek to prawdziwa sztuka :D ja uwielbiam ksiazki
OdpowiedzUsuńJa miałam zawsze tak samo - jak był do zrobienia jakiś projekt, to brałam się za niego od razu, póki pamiętałam rzeczy z wykładów i tak żeby miec go z głowy. Potem jak inni ślęczeli nad tym na ostatnią chwilę ja się chillowałam.
OdpowiedzUsuńZa to mój Adam wręcz odwrotnie - wolał się lenić do ostatniej chwili, a potem zawalić jedną noc i zrobić co ma do zrobienia. To też jest niby jakieś tam rozwiązanie, bo faktycznie marnujesz tylko jedną noc. Ale ja się zawsze stresowałam, że nie zdażę.
Powiem Ci, że podziwiam Cię że chcesz pracować z dziećmi. Co innego mieć swoje dziecko i zajmować się nim, a co innego pracować z tymi małymi potworami :D "Potworami" mówię tu w kontekście tego ile mają energii i tego, że momentami są złośliwe jak cholera. Mówię to z obserwacji. I powiem Ci, że z innym podejściem reaguję do swojego dziecka a z innym do choćby dzieci mojego brata. Ja bym chyba nie umiała pracować z dziećmi. Wielki szacun dla wszystkich opiekunów w przedszkolach, żłobkach, nauczycieli i wykładowców. Serio. Nawet sobie nie chcę wyobrażać, jak ciężka jest ich praca. I jak bardzo potrafi być frustrująca.
Boże jak ja tęsknię za Szkocją! Tak bardzo bardzo bardzo! Ale może za rok czy ileśtam wybierzemy się do Irlandii i znów będę mogła przejechać przez Szkocję...
Może było ciężko na ten szczyt wejść, ale dla takich widoków na pewno warto!
OdpowiedzUsuńPięknie, że potraficie żyć osobno i razem. Dystans rodzi miłość. Czytam ostatnio Adamczyka "Pożądanie mieszka w szafie" i nie przestaję się zaśmiewać
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.