Wracając jeszcze do relacji, teraz rodziny czesto sa rozdzielone, nie tyle co dziela ich kilometry, ale bardziej wymówki i ciągły 'brak czasu', każdy żyje swoim życiem i już nie ma tak jak kiedyś, gdzie każda okazja była dobra do spotkania się. Pamiętam jak byłam dzieckiem, to cała rodzina się do nas zjeżdżała czy to na imieniny, święta czy inne uroczystości, ale różniez bez zapowiedzi jakaś ciocia przyjeżdżała bo akurat była blisko i postanowiła odwiedzić. Mam wrażenie, że nie było takich podziałów jak są teraz, tych zazdrości, ludzie mieli mniej niż teraz ale za to umieli wszystko docenic, dzielić się z innymi, dawać czas, a nie myśleć tylko o sobie i żeby im było wygodnie. Wiadomo trzeba stawiać granice, nie ma co dopasowywać się do innych ale ciekawi mnie czemu tak jest. Czy po prostu zabrakło tych starszych ludzi babci, dziadka, którzy scalali cała rodzinę czy może ludzie wola spędzać czas wirtualnie i nie potrzebują do szczęścia drugiej osoby. A może to i to.
Mieszkając w Szkocji już od ponad 12 lat tylko dwie przyjaźnie z dzieciństwa mi się zachowały. Jak pierwsza pisałam to więcej osób było, a jak przestałam to w moment cisza. W tym roku udało mi się stworzyć cudowna paczkę przyjaciół na miejscu, gdzie spotykamy się regularnie czy to z dziećmi czy bez, utrzymujemy kontakt i wreszcie znalazłam ludzi, którzy chcą, a nie 'muszą' się spotykać albo jak im się nudzi to się odezwia. Od ponad 2 lat utrzymuje też regularny kontakt z osobą poznana na instagramie, gdzie udało nam się zbudować piękna przyjaźń, a nawet przenieść ta relacje na żywo, bo się spotkałyśmy jak byłam w Polsce. I bardzo doceniam te wszystkie relacje tym bardziej, że są w obie strony.
Oczywiście jak to w życiu przejechałam się na ludziach, niektórzy byli tylko na chwilę albo jak zobaczyli, że ja nie chce robić tak jak oni bądź być na ich zawołanie, to zniknęli. Kiedyś było mi szkoda takich relacji, bo jednak poświęciłam swój czas, zaangażowałam się, ale później doszłam do wniosku, że lepiej, że po takim czasie się zakończyły niż miałabym je na siłe ciągnąć.
Bardzo chętnie poczytam Wasze refleksje na ten temat, bo jestem ciekawa czy Wy też to zauważyłyscie.
Myślę, że ten ogólny pęd i ciągły brak czasu powodują, że gdy nadchodzi weekend to brak sił na spotkania, a z wiekiem ludzie potrzebują spokoju. Pandemia i praca zdalna spowodowały, że wiele relacji stało się wirtualnymi. Nawet tradycja spędzania świąt zmienia się. Sama przyznaje, że biesiadowanie już mnie nie kreci, wolę spotkania w plenerze, rozmowy przy okazji.
OdpowiedzUsuńChyba zawsze tak bywało, że ludzie męczyli się w pewnych sytuacjach, tylko nie wypadało się do tego przyznać. Lepsze dwie sprawdzone przyjaciółki, niż całe grono koleżanek, z którymi nie ma o czym pogadać.
Myślę, że dokładnie jest jak piszesz. Także to obserwuję. Relacje rozluźniły się na tyle, że widać to prawie na każdym kroku. Nawet zorganizowanie spotkania, które mogłoby chociaż w małym stopniu dać namiastkę tego co kiedyś, graniczy z cudem. Coraz więcej zamykamy się w domu, tam czujemy się najbezpieczniej, a jeśli jakiekolwiek spotkanie to chyba przypadkiem w sklepie i tyle. Święta także wyglądają już inaczej niż kiedyś, czasami po prostu ludzie wyjeżdżają, nie chcą spotkań rodzinnych. Rodzą się inne tradycje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.