środa, 30 sierpnia 2017

Bez­tros­ki śmiech dziec­ka, to jak pro­myk słońca w sza­rym życiu.

anonim

Pierwszy dzień w collegu zaczął się bardzo ciekawie, znając moje szczęście, wszystko jest możliwe . W piątek byłam w ich głównej siedzibie dostałam plan lekcji i instrukcje gdzie mam się udać, bo okazało się, że mam się udać do innej filii o której w poprzednim poście Wam pisałam.
Więc wyszłam wcześniej z domu, niby na GPS pisało, że będę szła 20 min, ale udało mi się pokonać tą trasę w 13 minut więc byłam wcześniej. Drzwi otworzył mi portier i pokierował na górę, tam już siedziała jedna dziewczyna, ale inne klasy były kompletnie puste i panowała 'cisza jak makiem zasiał'. Zajęcia miały zacząć się o 9, ale tak się nie stało gdyż wykładowca się nie zjawił. O 10:30 zeszłyśmy do recepcji i pan zadzwonił do głównego collegu i okazało się, że ktoś po nas przyjdzie. Po kilku minutach zjawiła się pani i okazało się, że ta filia zostanie dopiero za dwa tygodnie otworzona, bo nie skończyli remontu i nie we wszystkich klasach  są wykładziny i muszą podłączyć wifi. Także potem zostałam wpowadzona do mojej klasy i powitana przez 2 naczycieli i oczywiście wszystkich siedzących, którzy zdążyli zostać oprowadzeni po collegu (ja niestety nie miałam tego zaszczytu bo nikt mnie nie powiadomił, że nastąpiła zmiana) i mieli wprowadzenie. Kilka razy zostałam przeproszona za to, że ktoś mnie wprowadził w błąd, ale najważniejsze że ominęła mnie tylko część pierwszej lekcji.  Także zaliczyłam wielkie wejście ale nie z mojej winy. (28.08)

W tym tygodniu chodziłam tylko 3 dni czyli 20 h przebywania ze Szkotami, z angielskim i szkockim. Jak to mówią pierwsze koty za płoty. Z moich 5 nauczycielek, nie rozumiem tylko jednej bo bardzo szybko zasuwa i typowych akcentem z Glagow i słówkami także, czego jeszcze nie ogarnęłam, ale myślę, że parę tygodni i się osłucham. Ale wydaje się mila nawet jak do niej podeszłam oddać książkę, to powiedziała, że bardzo szybko mówi i postara się trochę zwolnić, także pewnie po moim niepewnym wzroku wyczytała, że czuje się zagubiona, ale to miłe. 

Dzisiaj zwiedzaliśmy budynek ktory będzie nasz tzn. tylko Child Care czyli kierunek na którym jestem będzie z niego korzystać i na dole jest przedszkole, jak zobaczyłam te maluchy, niesamowite uczucie, z dnia na dzień coraz bardziej się utwierdzam w przekonaniu, że bycie przedszkolanką jest moim spełnieniem i pracą marzeń. A jeszcze jak zacznę praktyki w przedszkolu, to już w ogóle będę szczęśliwa.

Ogółem jestem bardzo zadowolona z tego kierunku, bo wiem, że idę w coś co mnie bardzo interesuje, jedyną trudnością jak i zarówno pozytywem jest to, że jestem jedna Polką jak i zarówno osobą z innego kraju osób jest 25 , ale już mam swoją 6 osobową grupę ze stolika, także głównie z nimi będę się trzymać i jeszcze bardziej ulepszać angielski i kto wie może nawet wpadnie trochę słówek szkockich.

Od razu jak zobaczyłam jak wygląda budynek do którego będę chodzić się uczyć na przedszkolankę, to pomyślałam, że jest normalnie jak zamek. W środku też wygląda bajkowo, ale nie wiem czy będę mogła go sfotografować...





 i u mnie już jesień...

Klara

niedziela, 27 sierpnia 2017

Nigdy nie akceptuj swojej sytuacji,jeśli nie jest taka,jakiej pragniesz.

Samantha Young

Jedne rzeczy się prostują, a inne sypią. Z pozytywnych wiadomości, dostałam plan zajęć i od jutra zaczynam nowe wyzwanie, z nowymi studentami, nauczycielami i nowym collegem, który znajduje się w samym środku parku, gdzie jest od razu przedszkole bo mają tam filię. Tak, idę na przedszkolankę i jestem bardzo z tego powodu zadowolona, ale i też jednocześnie przerażona, wiadomo inny język, nowi ludzie i niewiadoma, której za bardzo nie lubię, plus do tego fakt, że jestem introwertyczką też nie pomaga, ale nic próbuje o tym jak najmniej myśleć, co ma być to będzie, zajęcia mam od 9 do 16 w tym dwie 30 minutowe przerwy i jedna godzinną.  Chodzę do collegu 4 razy w tygodniu, a piątki mam wolne. Myślę, że najtrudniejszy będzie tydzień albo miesiąc, zanim się w to wszystko wzdrożę to minie trochę czasu, jednak mam wielką madzieję, że będzie to dla mnie ekscytujące doświadczenie.

Żeby nie było tak kolorowo oczywiście musi się coś psuć w życiu, wolę o tym nie pisać i tak dwa dni z rzędu przepłakałam i im więcej o tym myślę tym bardziej wlatuje w dół i w załamkę. Czasami nie potrafię radzić z sytuacjami na które nie mam planu awaryjnego. Po prostu mnie to przeraża, że coś mnie tak niemiło zaskoczyło, ale nic, kiedyś na pewno zaakceptuje nową sytuacje, albo znajdę rozwiązanie.

W środę było niesamowicie, ostatnio wyybawiłam się tak jak byłam 3 lata temu w Siam Parku na Teneryfie. Co prawda środowy wypad był na wesołe miasteczko, a nie do aquaparku, jednak byłam miło zaskoczona jak zobaczyłam dwie atrakcje wodne, a na jednej udało nam się być 3 razy i za każdym razem bylismy coraz bardziej zmoczeni, na szczęście skończyło się to małym katarem. Na pewno zamierzamy tam wrócić, tylko bardziej na lato albo weźmiemy ze sobą ciuchy na przebranie.
Udało nam się być również na kręglach i na golfie, Sebuś zrobił mi niesamowitą niespodziankę :)

 i jest pamiątkowe zdjęcie :)





Klara 

wtorek, 22 sierpnia 2017

Im dłużej na coś czekasz, tym bardziej to docenisz, gdy już to osiągniesz -- jeżeli coś jest warte posiadania, to z pewnością jest warte czekania.

anonim

Udało mi się w miarę pozbierać, staram się nie czytać wiadomości, nie dołować się niepotrzebnie, bo i tak nic nie zmienię. Ale to boli..bardzo. Ale nie będę teraz to rozstrąsać bynajmniej postaram się.

Ten tydzień zaczął dosyć stresująco, za tydzień idę do collegu, a jeszcze nie mam planu lekcji i nie wiadomo kiedy dostanę..., chociaż ze stypendium się odezwali, że niebawem dadzą mi znać i przepraszają, że tak długo to trwa, ale pewnie gdybym nie napisała, dalej bym nic nie wiedziała. Odnośnie planu to do nich dzwoniłam, pisałam kilka email-ów, ale nic. Także coś czuje, że będę musiała się wybrać do collegu osobiście i może wtedy coś się ruszy. Dzięki Oluś, że mam w Tobie wsparcie, bo sama nie dałabym radę ze wszystkim a szczególnie z emocjami z wczorajszego dnia, przyjaciele są niezastąpieni.

A teraz historia prawdziwa z dnia dziesiejszego, same akcje w tym tygodniu.
Miał być perfekcyjny samotny wieczór, relaksujący, szczególnie po ostatnich dniach. Zrobiłam trening tym razem wybrałam Tomka Choińskiego , potem miało być domowe spa. Nie jestem dobra w organizacji takiego relaksu, ale nie spodziewałam się, że będzie to katastrofą. Najpierw nie mogłam rozpalić świeczek zapałkami, bo nie chciały się zapalić, ostatecznie się udało. Następna miała być maska do włosów, która była taka gęsta, że myślałam, że moje palce a tym bardziej moje włosy będzie cieżko spłukać, ale na szczęście nie było tak źle, z maseczką poszło łatwo (płachtowa pewnie dlatego), najgorzej było z kulą do kąpieli, którą nie mogłam otworzyć z tej folii, więc poszłam do kuchni, tam ją otworzyłam nożyczkami i to był największy bład, bo zanim doniosłam do łazienki to przełamała się na pół i dosłownie kilka centymetrów przed wanną spadła na ziemię, więc co mi się udało odratować to wrzuciłam do kąpieli, a resztę pochłonął odkurzacz, śmiesznie wyglądał ten biały proszek. Ale to nie koniec przygód, potem zamiast sprawdzić ręką wodę ja do niej weszłam (na szczęscie jedną nogą) i oparzyłam sobie lewą stopę i łydkę (brawo ja!) i gdy wreszcie wygodnie się ułożyłam, włączyłam yt to jak na złość trafiałam na reklamy po dwie minuty i z racji tego, że mój iphone nie jest wodoodporny musiałam czekać albo wycierać jedną rękę. Także tak udał mi się wieczorny relaks, bądź co bądź nie jestem tymi przygodami jakoś szczególnie zezłoszczona, choć na początku mnie irytowały, teraz się z nich śmieje. 

A jutro na wesołe miasteczko, chyba...

A weekend zapowiada się eksytująco, o ile tylko plany dojdą do skutku, ale mam nadzieję, że tak.

Ostatnia część oceanu :)







Klara

piątek, 18 sierpnia 2017

Życie w strachu odbiera wolność.

me

To będzie pierwszy post o takiej tematyce. Nigdy nie udzielam się na takie tematy, nie rozstrząsam ich jeszcze bardziej, ale tym razem nie mogę się powstrzymać bo jak wiecie Hiszpania jest bardzo bliska mojemu sercu. A to co się teraz dzieje strasznie mnie dotyka, tym bardziej ze byłam dwa lata temu w tych miejscach co dokonali zamachów terrorystycznych (nazywajmy  rzeczy po imieniu choć na niektórych portalach można przeczytać "incydent".

Zawsze jak lecę do Hiszpanii czuje się jak w zupełnie innym świecie, Ci ludzie , kultura, pyszne jedzenie, na każdym kroku cudowne widoki. Teraz jest tam zupełnie inaczej, ludzie przezywają tam po prostu horror, wiem ze ataki tez były w innych państwach ale zaatakowanie hiszpańskich miast totalnie roztroilo  mnie emocjonalnie. I dlatego powstal ten post. 

Najgorsze jest to, ze giną niewinni ludzie ; Ktoś kto mieszka tam na stałe, turyści przyjeżdżający zwiedzać lub po prostu osoba która znalazła się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie. Nie mogę zrozumieć po co ktoś robi takie okrucieństwa, po co atakuje , w imię czego "religii" (celowy cudzysłów ). Są pytania które zawsze pozostaną bez odpowiedzi. 

Jedno jest pewne , do Hiszpanii polece jeszcze nie raz. Nie zamierzam rezygnować z wyjazdów bo jacyś idioci ( przepraszam za wyrażenie )  niszczą Europę. Najgorsza jest ta bezsilność, nikt nie może nic z tym zrobić i terroryzm coraz bardziej się powiększa, nie chce myśleć co będzie w następnym roku, za kilka lat bo to nie ma sensu. A życie w strachu odbiera wolność.  Teraz niestety trzeba na każdym kroku uważać, przez co stajemy się bardziej wyczuleni na wszystko. 

A dzisiaj moje czarno białe  zdjęcia z hiszpańskich miast, Barcelona i Cambrils 2015. 

Strasznie mnie to dotknęło....cała ta sytuacja...

Cambrils



Barcelona
Barceloneta Beach 
Park Guell
The Magic Fountain

Klara

środa, 16 sierpnia 2017

-Znam tylko jedną rzecz, która może być jednocześnie bardzo prosta i bardzo skomplikowana. -A co to takiego? -Miłość.

Guillaume Musso 

Od niedzieli (chyba pierwszy raz bo zawsze wszystko zaczynałam od poniedziałku) jem co 3 godziny , czyli 5 albo czasami 4 posiłków dziennie w zależności o której wstanę. Pierwsze trzy dni były straszne, organizm praktycznie co pół godziny domagał się jedzenia, ale przetrwałam ten kryzys i powiem Wam, że teraz muszę patrzeć na zegarek, bo nie jestem głodna, a nie chce mieć zbyt dużej przerwy między posiłkami, a potem napad głodu, także wszystkiego się na nowo uczę, ale lubię wyzwania i nie chcę, żeby to była 'dieta na chwilę' tylko wyrobienie zdrowych nawykow na całe zycie. Bo samymi ćwiczeniami niestety efektow się nie osiągnie, nawet jeśli je się zdrowo, ale za duże porcje albo za często.

Od niedawna wysartowała nowa platforma Ewy Chodakowskiej 'beactivetv' , która jest rewelacyjna, dostęp do wsystkich treningów jej oraz Tomka, coś bezcennego. Tym bardziej, że nie raz udalo mi się kupić trening, który niestety mi nie przypasował, zrobiłam kilka razy i leży. A na tej stronie mogę wybierać, testować i co najważniejsze ćwiczyć, abonament roczny już wykupiłam więc motywacja i nowa energia jest. W poniedziałek zrobiłam Metamorfozę z piłką ( lubię ten trening i nawet mam płytę),we wtorek Sukces, który wykończył mnie na całości, pot lał się ze mnie masakrycznie, a dzisiaj Rewolucję, ktora składała się z 5 rund i miałam tylko zobaczyć, zrobić dwie rundy, a zrobiłam 5 :)

Dawno mnie nie było, za dużo się działo, ale powracam i postaram się bywać kilka razy w tygodniu.

I kolejna obiecana część oceanu :)







Klara

czwartek, 10 sierpnia 2017

Miłość trzeba pielęgnować. Nie ważne czy jest się ze sobą pół roku, rok czy 5 lat. Pielęgnować trzeba zawsze.

Sebuś

Tak, te o to słowa wyszły niedawno z ust mojego narzeczonego, aż kompletnie mnie zatkało, ale oczywiście pozytywnie. Jakoś tak zeszliśmy na te tematy, że fajnie, że mi kupuje kwiaty mimo tego, że ponad 7 miesięcy jesteśmy razem i wtedy powiedział to zdanie, które umieściłam na górze, bo jest warte zapamiętania. Także spokojnie mogę stwierdzić, że na prawdę dobrze trafiłam, nie dość, że jest mega troskliwy, kochany to jeszcze do tego mądry <3 I za piękne 80 dni będę jego żoną.

Zdałam, zdałam !!!!!! I to na najwyższą ocenę A czyli taka 5. Dziękuje za wszystkie uspakająjące komentarze, za wszystkie powodzenia, przydały się. Jak we wtorek o 8 dostałam smsa z wynikami popłakałam się ze szczęścia, coś pięknego. Także już jestem po ostatecznej rekrutacji, wyrobieniu legitymacji i teraz pozostaje mi czekać na plan zajęć, który dostanę emailem bo oczywiście (moje szczęście inaczej) zepsuła się drukarka. Ale nic , do 28 sierpnia jest jeszcze czas więc mam nadzieję, że dostanę.

Drugi wypad pod namioty niestety nie wypalił, bo nie przyszedł nam namiot, ale na szczęście pojechaliśmy nad ocean na zachód słońca i na grilla więc bardzo fajnie spędziliśmy ten czas i komary nas nie pogryzły :)

Będzie kilkupostowa relacja, bo zdjęć wyszlo całkiem sporo, nagrywałam również filmiki więc będzie bonus :)




 i taki duży odpływ 

 i zapowiedź kolejnego postu !

Klara

sobota, 5 sierpnia 2017

Najpiękniejsze lata życia to te, które są jeszcze przed nami...

Guillaume Musso – Telefon od anioła

Pogoda nareszcie się poprawiła,nie jest co prawda jakoś bardzo gorąco, ale jest przyjemnie i słonecznie więc to najważniejsze Powoli szykuje się drugi biwak, o ile do tego czasu przyjdzie nam większy namiot, bo tamten mały pożyczony od mojej mamy średnio się sprawdził, bo niestety ścianki przemokły, co prawda my nie, ale nad ranem było nieprzyjemnie zimno, więc myślę, że głównie z tego powodu. 

Nie mogę się doczekać wtorku, gdzie poznam moje wyniki. Stresik się trochę powiększył, ale staram się nie panikować i zrelaksować się, choć nie jest to łatwe, bo tak wiele zależy od tego egzaminu.. zbyt wiele.

Nareszcie wczoraj znalazłam czas na złożenie filmiku i w tym poście macie okazję go zobaczyć, letnia natura moimi oczami :) Następnym razem na takie wyprawy będę brała statyw, który ułatwi mi nagrywanie i nie będę 'trząść ręką" ;)







:)

Klara

wtorek, 1 sierpnia 2017

Bo czasem, aby przeżyć kolejny dzień, trzeba mieć ku temu jakiś powód.

 Jodi Picoult

I witam wszystkim w sierpniu, jak co miesiąc podsumowanie tego co minęło. Lipiec był bardzo dobrym miesiącem, miałam dużo wolnego czasu, gotowałam nowości, czytałam książki i relaksowałam się, większość tego miesiąca pracowałam tylko 3 godzinki dziennie, więc do 15 miałam czas dla siebie, albo jak miał Sebek wolne to gdzieś jechaliśmy, było dosyć przyjemnie.

Drugi tydzień odkąd pracuje na full time, tydzień leci za tygodniem i coraz więcej paczek mam do wysłania, coraz więcej klientów przychodzi, więc jest bardzo pracowicie.

Za dokładny tydzień przyjdą mi wyniki z egzaminów, a 3 dni później mam spotkanie w collegu, mam nadzieję, że się dostałam i to będą same formalności, wyrabianie karty studenckiej, otrzymanie planu lekcji i ogólnie sprawy organizacyjne. Trochę mam stresa, więc że nic nie zmienie już, ale czasami mam myśli typu' a co jeśli się nie dostane, bo za słabo poszedł mi egzamin' (choć jak wyszlam z sali to byłam zadowolona, bo nie był trudny, ale to się okaże ile miałam punktów i na jaką literkę zdałam czy na A czy na B, bo C próbuje do siebie nie dopuszcza, chociaż wiadomo wszystko jest możliwe.

Książek przeczytałam 12 :)

Także jestem bardzo zadowolona, bo o 2 więcej niż w czerwcu.


W lipcu moim odkryciem okazała się Magdalena Witkiewicz, bardzo pochłaniałam jej książki, lekkie, z humorem i przyjemnie się czyta.

Nie wypałem okazała się jak dla mnie książka 'Małe cuda' Cheryl Strayed, pisana w formie listów, a potem odpowiedzi na nie (autorka odpowiadała) więc ledwo dobrnęłam do końca, niektóre odpowiedzi były chamskie albo w listach były tematy które mnie w ogóle nie interesują i mam zupełnie odmienne zdanie.

Aktywność fizyczna 



W tym jeszcze 15 treningów Ewy Chodakowskiej :)
Wycieczki 

Rowerowa wyprawa do parku 
Pierwsze wspólne biwakowanie w Szkocji
Wizyta na farmie :)

Park blisko Sebka collegu :)
Relaks w parku 


















Klara