wtorek, 29 listopada 2016

„Nie pozwól, by to czego nie możesz zrobić powstrzymywało Cię od zrobienia tego, co jesteś w stanie zrobić”

John Wooden


Nadchodzi podsumowanie dwóch wolnych dni czyli tzw. środy bez internetu. Kilka postów stoi w kolejce, ale ten jest ważniejszy, tym bardziej, że jutro środa, więc nie chce przekładać na czwartek postu, który miał pojawić się już wcześniej. Więc zaczynajmy :

*Środa (16 listopad)

Coraz bardziej cieszę się ta wolnością, już nie czuje parcia, żeby robić snapy w miejscach których jestem, wystarczą mi tylko moje zdjęcia i krótkie filmiki, uczę się zachwycać na żywo, a nie pzez ekran telefonu bądź aparatu. Korzystając z dnia wolnego i w pracy i w collegu, wybrałam się w góry, chciałam nacieszyć się śniegiem,ale pogoda była tak dobra, że go nie zastałam. Spontanicznie (w tym samym miescie) poszłam nad morze, z racji tego, że pogoda szalała, deszcz, słońce i słońce i deszcz, miałam niesamowitą nagrodę w postaci tęczy, ogromnej, pełnej, wyrazistej, która ukazała się nad morzem i początkowo nawet pojawiły się dwie, tylko że jedna szybko zniknęła. Widok zapierający dech, normalnie miałam łzy szczęścia. Udało mi się to zfilmować, więc efekty czekają na dole. 
Dostałam od koleżanki telefon, że wyprawia mi "urodziny niespodziankę i czy na nich będę", jednak plany się na siebie nałożyły bo na weekend leciałam do Paryża, ale miło. 

Co zrobiłam tego dnia :
*byłam w górach
*byłam nad morzem
*dużo spacerowałam i robiłam zdjęć
*robiłam filmiki


*Środa (23 listopad)

Dzień w którym musiałam skorzystać z internetu odpisać koleżance i odczytać wiadomość i jej odpisać, bo wysłała mi lekcje z poniedziałkowej lekcji, na której mnie nie było. Po za tym musiałam wydrukować bilety na koncert, który odbywał się tego samego dnia, więc w 90% dzień był bez internetu. Mimo tego udało mi się przepisać zeszyt, pokręcić godzinę na hula hoop , tym sposobem też udało mi się dokończyć czytać książkę, potem wieczorem koncert, niechcący zaliczyłam też ok. 5 km biegania, bo w centrum okazało się, że nie mam autobusu, a na 21 miałam być u Julki, tak więc zrobilam sobie 25 min trening :)

Co zrobiłam tego dnia:
*przepisałam zaległe lekcje
*pokręciłam 1 h na hula hoop
*byłam na koncercie
*biegałam ok. 5 min
*dokończyłam czytać książkę

Z racji tego, że góry dodawałam od razu po wycieczce środowej, dzisiaj będzie może i mały filmik z tego dnia.







 

Klara

niedziela, 27 listopada 2016

Pamiętaj, że czasami nasze wyobrażenie drugiej osoby niewiele ma wspólnego z tym, kim ona naprawdę jest".

John Green

Jedno z najbardziej urokliwych miejsc, w którym ostatnio byłam. Jest to księgarnia Shakespeare &Company. Początkowo byłam trochę zawiedziona, że nie można zrobić w środku żadnych zdjęć, ale później zdałam sobie sprawę, że ciężko byłoby uzyskać tą tajemniczość na zdjęciach i gdyby każdy chciał robić tam zdjęcia, to miejsce sporo by na tym straciło. 
Tym bardziej, że cisza jest piękna, ten zapach książek również.

Pierwszym moim wrażeniem jak weszłam do tej ksiągarni, to czułam się jakbym była w jakiejś książce, właśnie tak wyobrażałam sobie księgarnię z "Cienia Wiatru" choć akcja dzieje się w Barcelonie, a nie w Paryżu. 

Gdybym miała wrócić kiedyś do Paryża to w szczególności poszłabym do tego miejsca i spędziła tam cały dzień, choć wygląda nie pozornie i na malutką, w rzeczywistości wspaniałym uczuciem jest "szlajać się" po tym miejscu, odkrywając wszystkie kąty i kąciki. Chciałabym to miejsce zobaczyć nocą. Musi wyglądać niesamowicie, gdy jest oświetlona.




 książka kupiona z tej księgarni, w pięknej torebce i pamiątkową pieczątką

Klara

czwartek, 24 listopada 2016

Nie możesz zmienić przeszłości, ale przeszłość zawsze powraca, żeby zmienić ciebie. Zarówno twoją teraźniejszość, jak i przyszłość.

Jonathan Caroll

Choć padał deszcz(pół dnia), było 15 stopni. Ciepłe krople spadały w dół, tworząc przy tym "wodny" klimat. Nie zakładałam nawet kapturu, nie przeszkadzało mi to, nie było zimno tylko tak inaczej. Niektórzy mieli ze sobą parasolki, a inni spntanicznie szli przed siebie. Nie było pędu, nikt się nie śpieszył i każdy widząc Luwr zwalniał. Choć na chwilę stawał, jedni ludzie robili zdjęcia, inni pozowali, a niektórzy po prostu obserwowali. 

Warto też popłynąć stateczkiem po Sekwanie, nawet jeśli nie jest to bardzo szybko, można zobaczyć okolice po dwóch stronach rzeki i jest możliwość kupienia biletu na cały dzień i można wsiadać i wysiadać ile razy się chce. Skorzystałam z tej możliwości, zawsze to coś innego niż metro czy autobus.







Klara

poniedziałek, 21 listopada 2016

Chodź znajdziemy tylko nasze szczęście...(tu ru ta taj tu ru taj...)

Paweł Domagała "Szczęście"

Wróciłam. W Paryżu było pięknie, cudownie i ... właśnie, zawsze musi być jakieś ale. Generalnie podobało mi się to miasto, choć moje serce zostało w Hiszpanii, więc nie mam takiego czegoś jak zawsze "ooo, już wyjeżdżam , chcę tu jeszcze wrócić". I myślę, że te moje 3 dni (19-21 listopad) w sumie dwa pełne ,bo w poniedziałek po południu wylatywałam, wystarczyły. Czy tam jeszcze kiedyś  pojadę? Trudno powiedzieć. Byłam, zobaczyłam, zdjęcia zrobiłam :)

Mój hotel znajdował się blisko Wieży Eiffla (jakieś 10 minut spacerkiem wolnym, a szybszym 6). Więc mogłam zobaczyć ją zarówno w dzień jak i w nocy, a nawet mogłam wybrać sie o pełnej godzinie porą wieczorową, żeby zobaczyć jak "mryga" przez 5 minut, w tym tygodniu postaram się ogarnąć filmiki i zobaczymy jak to wszystko wyjdzie. Lokalizacja była na plus. 
Pogoda dopisała, byłam w szoku, że jest tak ciepło 15 a nawet 17 stopni. Oczywiście był przelotny deszcz, ale to miasto ma również klimat jak pada i o dziwo, nie przeszkadzało mi to. Podrożowałam głównie takim małym stateczkiem po Sekwanie i autobusami (ale tylko na lotniska). 

Moje pierwsze wrażenie jak spojrzałam na Wieżę Eiffla było "oo, myślałam, że jest większa". I skubana jest bardzo fotogeniczna, bo na żywo (szczególnie jak się spojrzy z bliska) nie wygląda tak urzekająco. Byłam również na samym szczycie w nocy, niesamowity widok, choć mega wiało i myślałam, że normalnie odlecę, ale było na prawdę warto i w nocy nie ma kolejek więc kolejny plus, bo w dzień trzeba niestety stać, 4 godziny minimum plus jest tłoczno, więc to nie to samo. Mi udało się wejść ostatnim wejściem i ludzi na oko było może ze 100 albo nawet mniej więc były duże luzy. 

Zaczynajmy, pierwsza część Paryża. Wieża Eiffla o każdej porze :)






Klara

piątek, 18 listopada 2016

Wasz czas jest ograniczony, więc nie marnujcie go, żyjąc cudzym życiem. Nie wpadajcie w pułapkę dogmatów, żyjąc poglądami innych ludzi. Nie pozwólcie, żeby hałas cudzych opinii zagłuszył wasz własny wewnętrzny głos. I najważniejsze – miejcie odwagę kierować się sercem i intuicją.

Steve Jobs

Cytat, który doskonale odzwierciedla to o czym chce dzisiaj napisać. Od pewnego czasu zauważam to, że inni chcą(lubią) kierować moim życiem, zrób to, zrób tamto. Już powinnaś założyć rodzinę, ja w Twoim wieku już byłam w ciąży itp, o dziwo te słowa nie lecą od mojej rodziny jak to zazwyczaj bywa, tylko od otoczenia, od osób, które znają mnie zaledwie 3 lata, a może nawet mniej. Ludzie lubią wchodzić butami do Twojego życia, myślą, że jak są starsi to wiedzą wszystko i mają prawo, żeby rządzić innymi. Nie łatwo komuś zaakceptować, że mam plan na swoje życie, to ja o nim decyduje, to ja mogę  wybrać co chce robić, gdzie jechać, to czy chce się odżywiać zdrowo czy mam ochotę zjeść bułkę z bekonem. Czasami zaczyna się od małych spraw, typu "nie powinnaś się tak ubierać, ile Ty masz lat", a kończąc na "planowaniu życia". 

Z każdym dniem bardziej poznaje ludzi, bardziej dostrzegam co tak naprawdę robią, często pewnie nieświadomie, a czasami celowo. Staram się zrozumieć ich myślenie, ich czyny. I im bardziej się w to wgłębiam, tym bardziej skompikowane i się to wydaje. 
I tym akcentem kończę moje przemyślenia i przedstawiam pierwszą cześć zdjęć z gór . Tymczasem jutro czeka na mnie Paryż...







ruiny kaplicy

Klara

 

wtorek, 15 listopada 2016

Aby marze­nie mogło się spełnić, naj­pierw mu­sisz zacząć marzyć.

Brian Tracy

Ostatni piątek nie był dla mnie zbyt dobry, przez co przez jakiś czas chodziłam " nie zbyt radosna", nie mogłam się pogodzić z tym jak mogłam zostać tak potraktowana, przez co moje plany runęły. Jeszcze doszedł czas przed okresem więc moja emocjonalność była zachwiana. Wyobraźcie sobie taką sytuację, nauczyciel daje Wam do wyboru dwa dni (egzamin) z których możecie sobie wybrać ktory Wam pasuje, a nastepny macie wolny w tym przypadku była to środa i piątek, więc oczywiście chciałam środę, żeby mieć  dłuższy weekend. I wolałam wcześniej i potem mieć z głowy, a nie myśleć o tym. I za każdym razem jak Dave mówił na którą godzinę kto chce się wpisać to ja z Doną się zgłaszałam oby tylko była środa, ale on nas olewał i nas nie zapisał, potem wszystkie godziny były zapełnione (bo w miedzyczasie zgłaszali się inni, mimo tego że byłyśmy pierwsze) i został piątek, gdzie się już nie zgłaszałyśmy, więc jesteśmy przed ostatnie i  Dona musi mówić dwa razy bo jedna osoba po nas nie ma pary. Dave pytał się mnie, ale ja się nie zgodziłam, bo z jakiej racji ja mam zdawać dwa razy tym bardziej, że nie chciał nas zapisać. Wiem, życie jest niesprawiedliwe, ale są pewne granice. 

Mój humor dobił dna szczególnie w poniedziałek i wtorek, nie miałam ochoty z nikim w collegu gadać,z trudem pojechałam do collegu, każdy widział, że jestem niezadowolona i nie chciałam wymuszać uśmiechu.
Uczę się wyrażać swoje emocje i już nie zakładam maski jak coś nie idzie po mojej myśli. Nie musimy być każdego dnia pozytywni ani radośni, jak nie jest nam do śmiechu, choć wszyscy z zewnątrz chcą blokować nasz nastrój, a często dając "upust emocjom" lepiej się poczujemy.
Oczywiście nie obyło się bez pytań, czemu jestem zła, ale najlepsza była moja koleżanka dzisiaj jak po collegu do mnie zadzwoniła i zapytała się czy się na nią obraziłam, bo z nią krótko rozmawiałam na przerwie, z jednej strony to na prawdę miłe, że ktoś się Toba  martwi i przejmuje, ale z drugiej strony po dzisiejszym i wczorajszym dniu stwierdzam, że otoczenie ma problem z akceptacją tego jak się czujemy. Tym bardziej, jak każdego dnia jesteśmy uśmiechnięci.

Jak to mówią nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, z racji wolnego dnia (bo w pracy też mam) jadę  w góry, może tam uda mi się znaleźć śnieg.

Nie ma to jak wybrać  się do parku z celem sfotografowania rzeki, a wrócić do domu ze zdjęciami wiewiórek, szkoda, że nie wzięłam orzeszków, za to pozowanie należało im się dużo :)






Klara

sobota, 12 listopada 2016

Aby stać się lepszym, nie mu­sisz cze­kać na lep­szy świat.

Phil Bosmans

Małe podsumowanie dwóch dni (środy) bez internetu. Opisy dni pisałam wieczorem w środy w notatniku.

Pierwszy dzień bez internetu (2 listopad )
Połowa dnia to była dosłownie walka czy otworzyć wiadomości z messengera czy nie , a może zrobić snapchata albo sprawdzić co dzieje się na blogach . Trochę czułam się zagubiona , nie powiem , taka nowa sytuacja bo zawsze telefon mam przy sobie i jestem w ciągłym dostępie do wszystkiego , potrafię jednocześnie jeść śniadanie, malować się , słuchać muzyki , pakować torbę do collegu i jeszcze odpisywać na wiadomości, jednym słowem "multi-tasking" mam opanowany . Żyjemy w świecie gdzie często nie liczy się jakość tylko ilość , dobrym porównaniem jest marketing i różne produktu , ale z drugiej strony relacje z innymi ludźmi tak tez mogą wyglądać , nie raz byłam świadkiem , gdzie osoby się spotykały a jedna czy nawet dwie z nich jednocześnie pisały , ja tez kilka razy się na tym złapałam , ze zamiast wyłączyć internet i nie być podatna na "powiadomienia " po prostu automatycznie odpisywałam.
W pierwszym dniu bez internetu udało mi się :
Zrobić dwa prania
Zrobić paznokcie hybrydowe
Przeczytać polowe książki i tym sposobem ja skończyć 
Iść na zakupy po dodatki do pokoju
Iść na sesje zdjęciowa 
Iść do parku 
Pograć 20 mi na keyboardzie (wracam po pół roku przerwy )
Obejrzeć 2 h kabaret neonówka (mam na płycie )
Miałam pol godziny drzemkę 
Poćwiczyć 36 min trening szpagatowy 

Drugi dzień bez internetu (9 listopad) :
Jak miło , cisza , zero powiadomień, nie słyszę przychodzących wiadomości , nie muszę odpowiadać na pytania oraz prośby . Mam wrażenie, ze czas leci zdecydowanie wolniej , jest więcej chwili na wszystko i nic mnie nie goni, nikt nie przerywa moje pracy i mogę się skupić tylko na jednej czynności , coś pięknego 
Nigdy tego nie doceniałam, chyba za bardzo wciągnęłam się w system szybko , szybciej , najszybciej . Jakie to jest piękne jak możesz robić co chcesz i nikt się nie pyta , co jest zadane czy dasz spisać itp. 
Jedynym minusem (ale nie dla mnie, bardziej dla otoczenia ) jest niezrozumienie , jak to , po co Ci to , ale jakoś nie przejmuje się tym zbytnio, ważne ze te dni mi służą i naprawdę mogę naladować akumulatory.

Co zrobiłam tego dnia :
Zakupy kosmetyczne 
Wreszcie kupiłam sobie ciepły szalik
Czytalam książkę 
Posprzątałam pokój
Poćwiczylam 36 min do szpagatu 
Zrobiłam ciasteczka owsiane
Zrobiłam sobie domowa mikrodermabrazje 40 min 
Oglądałam kabaret który mam na płycie  


ciasteczka owsiane, troszkę się rozwalały ale dobre wyszły


rafaello z kaszy jaglanej ( zrobiony w czwartek, czyżby środowa wena :)



Klara

wtorek, 8 listopada 2016

To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.

 
 Jonathan Carroll
 
Żyjemy w czasach gdzie ludzie popadają w skrajności w skrajność , chcą mieć idealnie płaskie brzuchy, na każdym kroku liczą kalorie ,czytają magazyny gdzie ktoś jednego dnia pisze , ze gluten jest zdrowy , a kolejnego ze jednak nie . Ludzie rezygnują  z wielu  rzeczy po to, żeby być "fit" i zamiast cieszysz się życiem , oni wyrzekają się wielu rzeczy i choć coś lubią nie jedzą tego. Jeśli nie masz rozmiaru S to nie mieścisz się w normach "szczupłego ciała " i często otoczenie namawia Cię do zrzucenia kilku kilogramów. 

Żyjemy w czasach, ze jak masz tylko jedna pasje albo umiejetność to jesteś nudny , a jak jak znasz tylko jeden język to jesteś leniwy. Inni znają Cię lepiej niż Ty sam i wiedzą , co jest dla Ciebie najlepsze.

Żyjemy w czasach gdzie "normalność jest przereklamowana " i z każdej strony napływają "zmień swoje życie " , "5 kroków do szczęścia " , z roku na rok powstaje coraz więcej poradników motywacyjnych i "wykwalifikowanych" trenerów. Gdzie zamiast uczyć się na własnych doświadczeniach , wolimy mieć wszystko podane na tacy.

Czasami patrząc, na ten cały wyścig zastanawiam się jak było 30 lat temu , wiadomo ze wszystko się zmienia , ale myśle, ze kiedyś nie było aż tak jak jest teraz. Czasami mam wrażenie , ze nie potrafię zaakceptować tego świata , nie potrafię biec i ścigać się z innymi. Słuchać przechwalania innych jakie ich weekendy są cudowne i patrzeć jak odliczają tylko dni do nich. 
Ja chce żyć każdego dnia po swojemu , nie patrzeć na opinie innych , po prostu być tu i teraz. Myśle , ze trzeba znaleźć odpowiednie granice , żeby " nie przedobrzyć " z odchudzaniem , ze zdrowym odżywianiem i aktywnością fizyczna. 
 
Nie wkładam wszystkich do jednego worka, pisze to ogólnie, spisuje słowa które spontanicznie napływały do mojego umysłu.
 
Posta dodaje wyjątkowo dzisiaj, bo jutro wypada moja druga środa bez internetu i niebawem pojawi się krótkie podsumowanie, dnia bez technologii. 

Mój model - Danbuś.



 
Klara

niedziela, 6 listopada 2016

Wpat­ruj się w niebo i śpiewaj z ra­dości, gdyż słońce otu­la cię ciepłem i op­ro­mienia światłem - za darmo.

Phil Bosmans

Wczoraj byłam w parku i z okazji Guy Fawkes Day były puszczane fajerwerki, a w niektórych miastach w UK wiem, że nawet były zapalane ogniska z tej okazji. Mam wrażenie, że w tym dniu czyli 5 listopada jest więcej fajerwerków niż na Sylwestra, jak to mówią co kraj to obyczaj.
Na tym pokazie byłam już czwarty raz, ale i tak największe wrażenie zrobiło na mnie jak pierwszy raz byłam czyli w 2013 roku, bo fajerwerki układały się w różne rzeczy typu palmy albo nawet kwiatki. Jeśli ktoś chce zobaczyć to odsyłam do mojego postu z listopada 2013 klik.
A tymczasem zostawiam Was z tegorocznym pokazem fajerwerkowym, będzie kilka zdjęć i krótki filmik :)

A tymczasem idę się szykować na kabaret Ani Mru Mru bo dzisiaj się na niego wybieram z przyjaciółmi.






Klara

czwartek, 3 listopada 2016

Weźmy głęboki wdech i postarajmy się zauważyć, gdzie się akurat znajdujemy, jak się czujemy, co nas otacza i po prostu...bądźmy.

Paul Hammerness

Czy świat bez internetu jest możliwy ?
Dla nas pokolenia lat 90 czy nawet jeszcze starszych pokoleń , myślę ze nie było by szokiem jakimś bardzo wielkim gdyby pewnego dnia połączenie z siecią zostało przerwane,  gdyż dawno dawno temu właśnie tak wyglądał świat, bez portalów społecznościowych , bez filmików na YouTube i bez "wszystko wiedzącego Google ". Każdy z nas żył swoim życiem bez porównywania się z innymi "z wirtualnego świata " , każdy miał czas dla przyjaciół i rodziny , choć większość z nas chodziła do szkoły w tym okresie to największym obowiązkiem było odrabianie lekcji. 
Czasami lubię wracać myślami do mojego dzieciństwa, do tego jak spędzałam czas na zewnątrz ganiających się z innymi dzieciakami, z minuty na minutę mieliśmy coraz więcej pomysłów i mam wrażenie, ze słowo "-nuda " w ogóle nie istniało , wiadomo, ze mieliśmy beztroskie życie , nie musieliśmy się niczym przejmować i bardzo cieszę się z tego faktu, ze nie było tak dobrze rozwiniętej technologii która jest teraz. Najcenniejsze co nam zostało z czasów dzieciństwa myślę, że to wspomnienia. 
Budowanie szałasów , zabawy w podchody, gra w klasy, czekoladę , owoce i warzywa , granie w siatkówkę na trzepaku bądź drabinkach, wakacyjne ogniska, bawienie się w "baba Jaga patrzy " i wiele innych wspaniałości.
Wielu z Was zastanawia się po co ja to pisze , lubię od czasu do czasu przypominać sobie , żeby umacniać wspomnienia i tez je tu zapisuje ,żeby kiedyś po latach je przeczytać , bo wiadomo nasza pamięć choć jest dobra ,czasami płata figle.

Z racji tego , ze czasami ostatnio mnie brak czasu a może bardziej nie zorganizowanie, postanowiłam ze raz w tygodniu w środę (mam wolne w księgarni ) będę robić sobie dzień bez internetu, zero Facebooka, messengera i innych stron na które wchodzę głównie na telefonie, bo zawsze jest pod ręka i nawet często nie świadomie jadąc autobusem coś przeglądam. 
Tak wiec zrobię sobie "odwyk od wirtualności" , spróbuje jak to się u mnie sprawdzi i zobaczymy co dobrego z tego wyniknie.
Taką środę własnie miałam wczoraj, na pewno będę robić podsumowania takich moich akcji, jeszcze tylko muszę pomyśleć dokładniej w jakiej to będzie formie :)

A tymczasem zostawiam Was ze zdjęciami ze środy ( z wczoraj), a bardziej z sesji zdjęciowej, Mam nadzieję, że w piątek kupię sobie nowego laptopa, to na weekendzie pojawią się krótkie filmiki :)





Klara