sobota, 24 lutego 2018

Chodzi o to, by pięknie przeżyć każdy dzień. By zasypiać z myślą, że zrobiło się wszystko. By tak żyć, że wieczorem, gdy kładziesz się spać, niczego nie żałować.

Magdalena Witkiewicz 'Czereśnie zawsze muszą być dwie'

Choć wczoraj miałam zupełnie inny plan na dzień, miałam iść od innego parku, z rana porobić parę rzeczy to nie żałuje, że wstałam później, że się wyspałam, odpoczęłam i wyszłam do pracy półtorej godziny wcześniej, żeby po drodzę przespacerować się po parku i porobić zdjęcia. Sprzątanie łazienki może zaczekać, są rzeczy ważne i ważniejsze. A jak przełożę to dzień później, to świat się nie zawali. 
Uwielbiam łapać chwilę, wychodzić na dwór kiedy świeci słońce, zmieniać plany i ulepszać je spontanicznie. Cieszę się, że niektórych rzeczy nie da się zaplanować, bo zbyt ułożone życie mogłoby być trochę nudne, a tak to każdy dzień może stać się nieprzewidywalny. 

W powietrzu czuć niesamowicie wiosnę, chociaż jest trochę chłodno, jest przyjemnie. Bardzo lubię oglądać kwiaty i je fotografować jak zaczynają rosnąć, jak wszystko wokół staje się kolorowe i się zmienia. Każda pora roku ma w sobie coś magicznego, można się w niej zachwycić i znaleźć niesamowite rzeczy. 

W tym roku pomimo zimy (tak, nawet w Szkocji było sporo śniegu) wiosna zawitała bardzo wcześnie, bo pierwsze kwiaty zaczęły się pojawiać 5 lutego, co prawda potem pojawił się na jeden dzień śnieg, ale tylko na chwilkę. Szybko stopniał i kwiaty dalej mogły rozkwitać.

Uwielbiam przejrzyste niebo bez chmur, promienie słoneczne i to wiosenne powietrze. I choć do atronomicznej wiosny jeszcze daleko to z dnia na dzień robi się coraz cieplej.

Czyż nie jest cudownie? Zostawiam Was ze zdjęciami, słowa są zbędne. 







Klara

środa, 21 lutego 2018

Wiesz co człowieka zabija najszybciej?. Stanie w miejscu".

Natasza Socha

I kolejna ulubiona autorka, coraz bardziej wkręcam się i czytam polskich autorów, kiedyś czytałam tylko zagranicznych, a teraz przerzuciłam się na naszych ojczystych i powiem Wam, że jestem pozytywnie zaskoczona jaki mają ciekawy styl i jak szybko pochłania się ich książki, szczególnie uwielbiam trylogie, kolejne części, dowiadywanie się o bohaterach, śledzenie ich losów. Aż przyjemnie spędzać czas czytając.

Jeszcze chwilka i powitamy marzec, a co za tym idzie kolejny sezon- 8 'O mnie się nie martw'. Cieszę się bardzo, uwielbiam nie dość, że fabułę to jeszcze aktorów. Mogę szczerze przyznać, że to najlepszy polski serial, nie dość, że zabawny (Uwielbiam teksty Krzyśka) to jeszcze dużo się w nim dzieje. Jeśli ktoś nie oglądał, to serdecznie polecam. Ja przez wakacje jak czekałam na nowe odcinki to zaczęłam oglądać od początku np. gotując albo ćwicżąć 45 minutowy trening Ewy Chodakowskiej(tyle,że bez głosu) bo tyle samo mniej więcej trwa ten serial.

Dziękuje wszystkim dobre słowa pod ostatnim postem dotyczące mojego zdrowia. Czuje się już lepiej :) Super, że mam takich cudownych czytelników,aż miło bylo czytać komentarze, które nie dość,że dają radość to jeszcze uśmiech na twarzy.

W collegu z tygodnia na tydzień coraz więcej, ale zamierzam wszystko skończyć w tym tygodniu, żeby mieć trochę lużniejszy następny choć czeka mnie egzamin ze stresu w poniedziałek, praca domowa na wtorek, a w środę prezentacja. Także zapowiada się bardzo ciekawie i intensywnie.\

Pogoda z dnia na dzień jest coraz bardziej wiosenna, a w piątek wybiorę się na spacer do parku blisko mojego collegu, bo tak pięknie kwiaty zakwitły, że koniecznie muszę je uwiecznić na zdjęciach.

Ciąg dalszy poprzedniego postu, ostatnio polubiłam fotografowanie ptaków :)




 Przygotowani...do startu...start !!!


Klara

niedziela, 18 lutego 2018

Życie nie polega na tym, by mieć-chodzi raczej o to, by bardziej być.

Nick Vujicic

Czekam aż luty się skończy, chyba pierwszy raz chce przyspieszyć czas, zwykle wolę go zwolnić. Choroba co prawda przechodzi, ale powoli, w środę straciłam głos, nie dość, że nie mogłam nic mówić, to jeszcze tak bolało mnie gardło, że nie mogłam przełykać. Plusem chroby jest to, że schudłam bez trenigów, ale co się dziwić, jak mało jadłam bo brak apatytu i cały czas leżało się w łóżku bo człowiek bez sił. Szkoda, że wolne z collegu mi przeminęło koło nosa, bo zamiast się nim cieszy, musiałam walczyć z przeziębieniem, ale nic. Mam nadzieję, że marzec będzie lepszy i muszę koniecznie wrócić do picia wody z cytryną, żebym mniej była podatna na różne wirusy.

Wczoraj byłam z Sebkiem na koncercie naszego kolegi z Włoch, ale niestety nie będzie relacji, bo zapomniałam wziąć aparatu, a telefon mi się rozładował. Ale na szczęście nie ma nic straconego, bo za tydzień będzie grał w klimatycznej restauracji w której byliśmy na pierwszym jego koncercie. 

Dzisiaj wybraliśmy się na mały spacerek w poszukiwaniu wiosny, plany niestety się zmieniły bo mieliśmy jechać trochę do dalszego parku z zamkiem, w którym jeszcze nie byliśmy, ale nie dość, że padało, to było mało czasu. Ale nic, fajnie było razem spędzić czas i pomimo deszczu było przyjemnie.




 pierwszy raz widziałam takiego kolorowego łabędzia (o ile to łabędź) 
Gołąb model pozdrawia :)

Klara

poniedziałek, 12 lutego 2018

Prawdziwe życie to pasja. Trzeba dotykać każdego dnia, a nie tylko patrzeć na niego z boku.

Gabriela Gargaś

Niesamowite słowa. Z książki na książkę coraz bardziej podobają mi się powieści autorki powyżej, te złote myśli,ciepłe słowa i historie, które opowiada. Nie są ani przesłodzone, ani wymuszone, mam wrażenie, że są bardzo życiowe. 

Wczoraj mieliśmy nasz Walentynki. Sebuś zrobił mi na śniadanie pyszne tosty z chorizo i z serem, a potem zabrał mnie do brazylijskiej restauracji na burgera. Później jak przyjechaliśmy do domku, to napiliśmy się musującego winka i zjedliśmy truskawki, a wieczorkiem pograliśmy w Jengę. Było romantycznie, dzień zaliczam do udanych. Nasze Walentynki nieco się przedłużyły, bo dzisiaj poszliśmy do Costy na coś słodkiego i kawę. Spróbowałam totalnej nowości czyli Waniliowo-kokosowej latte (która jest z mlekiem kokosowym) smak bajeczny i nareszcie mogę się delektować kawą i nie martwić, że mnie po niej wysypie (mam nietolerancję laktozy to dlatego), co prawda czasami brałam Soya latte, ale bez cukru ciężko było ją wypić, bo było czuć smak mleka sojowego.
Za to w dzisiejszej kawie nie dość, że pachniało kokosem to jeszcze ten smak, coś niesamowitego.

Fajnie było dzisiaj wrócić do treningów, co prawda katar jeszcze trzyma, ale na szczęście da się z nim normalnie funkcjonować. Dzisiaj kupiłam sobie ciepłą bluzę, także jutro w księgarni już nie będę marznąć, bo właśnie  coś czuje, że dlatego ciągle jestem przeziębiona bo niestety mam tam zimno, choć grzejniki są ciepłe.








Klara

sobota, 10 lutego 2018

Życie pisze różne scenariusze, ale to Ty jesteś główną bohaterką w swoim życiu.

Gabriela Gargaś 'Tylko Ty'

I znów minęło kilka dni od mojej ostatniej wizyty tutaj. Ale zaczęłam dłuższy weekend i do collegu wracam dopiero w środę,więc będę tu częściej zaglądać, postaram się. 

U mnie dzieje się sporo, zaczęły pięknie kwitnąć kwiaty i ledwo zdążyłam się nimi nacieszyć, a kolejnego dnia spadł śnieg, więc biedne trochę przymarzły. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, udało mi się je sfotografować, co prawda telefonem bo były w parku niedaleko mojego collegu, ale jest pamiątka.

Luty niestety nie zaczął się dla mnie dobrze, szczególnie pierwszy weekend był ciężki, dlatego, że złapało mnie straszne przeziębienie i katar, który mnie męczył caly czas i nie chciał się skończyć, pomimo tego, że brałam różne tabletki i rozgrzewające saszetki. Także niedziele w większości spędziłam leżąc i spiąc, nie pamiętam kiedy ostatnio tak tragicznie się czułam. Na szczęście mąż przy mnie był, robił ciągle herbatki i dbał o mnie, więc łatwiej bylo przetrwać. Ale i tak mam nadzieje, że to przeziębienie do mnie już nie wróci, chociaż trochę boli mnie gardło, więc coś czuje, że moja odporność jest dalej słaba.

I walentynki stają się naszą tradycją tzn. znów będziemy mieć swoją datę, spędzimy je jutro bo cały dzień jesteśmy razem, bo 14 wracamy do collegu, a wieczorem Sebek idzie na koncert. W tamtym roku nasze walentynki wypadły jakoś dwa dni wcześniej, data jest ruchoma. Na jutro Sebuś planuje jakąś niespodziankę, więc już nie mogę się doczekać.



















Klara

sobota, 3 lutego 2018

To najmniejsze cuda są najwspanielszymi prezentami, jakie otrzymujemy od życia : uśmiech dziecka, czyjaś obecność, rozmowa z przyjacielem...

Gabriela Gargaś "Droga do domu"

I żegnamy styczeń  Nie wiem kiedy ten czas zleciał, pomimo tego, że nauki było sporo, czasami egzamin gonił egzamin, sporo raportów, jestem zadowolona jak zarządzałam moim czasem i organizowałam wszystko. Był czas na naukę i przyjemności. Wszystkie egzaminy zaliczone w pierwszym terminie, raporty oddane więc nie mam żadnych zaległości.

Czytanie :
Udało mi się przeczytać 13 książek i tylko jedna była nietrafiona. Resztę czytało się z wielką przyjemnością. Od książek obyczajowych po thrillery psychologiczne które uwielbiam szczególnie jak odkryje nowych autorów i czytam ich książki. Książką, która była nie trafiona to "Mindfulness...", przeczytałam ją tylko dlatego, że w collegu raz w tygodniu przechodzimy sesje 30 minutowe właśnie tego i chciałam się coś dowiedzieć więcej, jednak niestety dużo było o buddyzmie (choć pisało, że mindfulness nie jest połączony z żadną religią) także sami sobie zaprzeczają więc nic z niej nie wyniosłam, więc nie zamierzam nawet w to się wciągać. Kurs co prawda muszę dokończyć, bo to jest część mojego planu w collegu, ale na szczęście tylko dwa spotkania i koniec.
Za to odkryciem stycznia była autorka Gabriela Gargaś, nie dość, że pisze książki obyczajowe, to bardzo przypasował mi jej styl pisania, życiowy i nie jest zbyt przesłodzony, można się pośmiać, popłakać i dużo rzeczy przemyśleć.  
A poniżej książki, które przeczytałam :



Ćwiczenia :
Z tej dziedziny nie jestem w pełni zadowolona bo wiem, że mogło byc lepiej. Kilka razy odpuściłam, bo po prostu mi się nie chciało, choć miałam czas, ale chęci zerowe. Mam nadzieję, że w lutym pójdzie mi o wiele lepiej. Tym bardziej, że dołożyłam sobie jeszcze rozciąganie, więc ćwiczenia czasami będą dwa razy dziennie.


Wycieczki :
Oczywiście Sylwester i potem kilka dni stycznia w górach, to była nasza największa wycieczka i najlepsza w tym miesiącu. Największą radością był śnieg, który utrzymywał się tydzień (co na Szkocję jest bardzo długo) więc byłam przeszczęśliwa i narobiłam bardzo dużo zdjęć. Byliśmy też na spacerze w pobliskim jeziorku i raz ja sama wybrałam się do innego parku też z wodą.




Postanowień w tym roku jednak żadnych nie robiłam, ale za to tworzę małe plany i w każdym miesiącu coś realizuje, luty będzie/jest miesiącem rozpoczęcia ćwiczeń rozciągających do szpagatu. Zdjęcie po pierwszym treningu, tak prezentuje się moje obecne rozciągnięcię,(nie jest źle myślę, bo ostatnie ćwiczenia rozciągające robiłam w grudniu 2016) także będę robić takie podsumowania pod koniec każdego miesiąca, aż zrobię pełen szpagat mam nadzieję, że do wiosny się uda :))


Klara