poniedziałek, 27 lutego 2017

Nie rezygnuj z marzeń.(...) Nigdy nie wiesz, kiedy okażą się potrzebne.

Carlos Ruiz Zafón ( Cień wiatru)

Ostatnie dni to prawdziwa męka nastrojowa, ba można powiedzieć, że jestem bardzo rozstrojona emocjonalnie. W jednej chwili mam ochotę płakać, później czarna dziura i uśmiech i tak w kółko. Nie wyrabiam... Wszystko mnie wkurza, irytuje i wyżywam się na innych. Nie wiem kochany jak ze mną wytrzymujesz, serio czasami ja mam siebie dość. Po prostu nie mam siły do tych stanów, zabierają mi ogromnie dużo energii, przytłaczają i pchają w dół. Już się nie mogę doczekać, kiedy ten okres się skończy i wrócę do swojej normalności. Bo z dnia na dzień staje się to coraz bardziej uciążliwe to użalanie nad sobą i znajdywanie problemów, które tak naprawdę nie istnieją.

Ostatnia część Polski, piękna, stolica w zachodzie słońca. Zdjęcia nie oddają tego co naprawdę było, robione telefonem, ale namiastkę tego możecie zobaczyć. Pomimo tego, że było dużo smogu w Warszawie (myślałam, że to mgła jak odjeżdżałam, ale Sylwia i Ola uświadomiły mnie, że to smog i wcześniej było go znacznie więcej.

I jutro pierwszy dzień marca, teoretycznie powinno być podsumowanie lutego, ale niestety z lekkim poślizgiem pojawi się koło piątku.


































Klara

piątek, 24 lutego 2017

Najważniejszym powodem dla którego ludzie nie osiągają tego, czego chcą, jest to, że sami nie wiedzą, czego chcą.

Harv Eker

Może kiedyś przyjdzie taki czas, że będę mogła dodawać bardziej regularnie, będę się ze wszystkim wyrabiać czasowo i zwolnie. Narazie z dnia na dzień jest coraz bardziej hardcorowo, nowe miejsce zamieszkania, nowe zmiany, dojazdy i organizacja wszystkiego. Do tego jeszcze dochodzą egzaminy i przygotowania do największego, który jest w maju. Już nie mogę się doczekać kiedy będzie po wszystkim i będę mogła odetchnąć z ulgą. Do tego czasu, muszę znaleźć plan na przeżycie.

W Polsce miałam dużo radości, trafiłam na sporo śniegu i biały magiczny klimat. Co prawda bałwana nie ulepilam, ale dwa aniołki na śniegu zaliczyłam. Więc jest równowaga na tym świecie. Najchętniej wziałabym go ze sobą do Szkocji, chociaż przy tej plusowej temperaturze, zapewne by się dużo nie utrzymał. Ciężko potem było wrócić do rzeczywistości i klimatu bez śniegu, ale za to temeperatura pozytywnie mnie zaskoczyła, bo w Polsce mialam -5, a jak wysiadłam z samolotu to w Glasgow było coś koło 10, więc dosyć ciekawie.

Ci co śledzą dłużej mojego bloga wiedzą, jak uwielbiam fotografować zwierzątka i krajobrazy. Jak byłam w Polsce, to Ola mnie zabrała do parku pełnego kaczuszek, które nawet chodziły po drodze rowerowej i w ogóle nie bały się ludzi. Niesamowity widok i wielka radość z fotografowania. 








I z racji tego, że wczoraj był tłusty czwartek dodaje faworki, które pierwszy raz w życiu robiłam i przy których pomagał mi Sebek, także praca wspólna :)


Klara

sobota, 18 lutego 2017

Koncert to jedno z największych przeżyć jaki może zafundować nam muzyka.

me

Wróciłam, 4 dni były pełne radości, szczęścia, uśmiechu, szaleństwa, ale także smutku, ciągłej tęsknoty i oczekiwania powrotu. I choć jedna strona mnie chciała żeby czas stał w miejscu, żeby być z Olą jak najdłużej, to druga odliczała dni do spotkania z Nim. I tak mijał mi ten czas, miejscami czułam się jakbym miała dwie tożsamości, pierwszy raz w życiu tak miałam, dosyć ciekawe doświadczenie i myślę, że wszystko w życiu jest potrzebne, ale następnym razem jedziemy razem <3

Zdjęć mam dosyć sporo, połowa na telefonie, druga na aparacie, kilka filmików i masa wspomnień, oczywiście jak zawsze rozłożę wszystko na części, żeby to miało ręce i nogi. Zacznę od czegoś najbardziej niesamowitego od opowiedzenia jak bylo na koncercie co było największym powodem (oczywiście po odwiedzeniu Oli), żeby zrobić sobie urlop w Polsce.

Jak to wszystko się zaczęło?
Pażdziernik 2016, siedzę w księgarni i słucham polskiego radia i w pewnym momencie ogłoszenie, że Alvaro Soler będzie w Polsce i zagra 3 koncerty w lutym w Gdańsku, w Warszawie i Poznaniu, jak dziś pamiętam to niesamowite uczucie, jak się o tym dowiedziałam, ekscytacja ogromna. Od razu wygooglowałam i nic nie myśląc, po prostu kupiłam dwa bilety, nie ważne było czy mam wolne w collegu, jak ja się tam dostanę, gdzie będę spać itp. po prostu impuls, marzenie które chciałam od razu spełnić, tym bardziej, że uwielbiam hiszpański, a Alvaro to już w ogóle. Później szybka wideorozmowa z Olą (oczywiście w księgarni, ale na szczęście nie było klientów, więc nie wybuchłam z radości) i powiedzenie Oli o fakcie dokonanym. Nikt z nas nie myślał jak to będzie po prostu cieszyłyśmy się z koncertu. Dopiero bliżej okazało się, że może Ola właśnie 16 lutego będzie musiała jechać na uczelnie, więc zaczeliśmy kombinować co zrobić, żeby na koncert się wyrobić i rozważałyśmy wszystkie opcje. Później okazało się, że koncert późno się kończy więc problem z transportem, były różne pomysły szalone moje (poszlajamy się do rana po Warszawie), po rozważne Oli (wynajmiemy hotel na jedną noc i pojedziemy rano do domu), na szczęście dzień przed moim wylotem do Polski, Oli wujek zaoferował się po nas przyjechać, bo i tak odwoził swoją córkę do Wawy więc idealnie się złożylo. Ola miała wtedy wolne, a ja po prostu przedłuzyłam sobie wolne i zamiast 3 dni w collegu miałam 5 , ale było warto. Skakanie, śpiewanie, śmianie się, beztroskie szczęście i radość. Niesamowite przeżycie, tym bardziej, że na takim wielkim koncercie byłam pierwszy raz w życiu, więc wszysto chłonełam i zachwycałam się każdą sekundą tego wydarzenia. 
Mega, aż brakuje słów, żeby to wszystko opisać. Wyszłyśmy z koncertu i już chciałyśmy powtórkę <3

Stałyśmy bardzo blisko sceny w jakimś 3 albo 4 rzędzie, zdjęcia robione z mojego telefonu :) Spróbuje ogarnąć jakiś filmik, zobaczymy co z tego wyjdzie.






















 moje ulubione zdjęcie <3

Klara

wtorek, 14 lutego 2017

Życie pozornie tak normalne, a zarazem tak niezwykłe.

Nicholas Sparks

Każdy z nas ma zupełnie inne życie, ale każdy ma wzloty i upadki, radości i przykre doświadczenia. To jest piękne, że możemy się rozwijać, podążać swoją drogą, nie zważając na rady i uwagi innych. Choć czasami jest trudno, wszystko jest możliwe, Najtrudniejszy jest zawsze ten pierwszy krok, a potem samo to wszystko płynie. 

Mieszkanie z Sebkiem, wychodzi nam na dobre, fajnie, że wzajemnie sie dopełniamy, dzielimy się obowiązkami, wspólnie wymyślamy i gotujemy ciekawe potrawy, możemy się od siebie uczyć, każdy dzień spędzamy razem i to jest niesamowite, że mimo komentarzy innych, nie nudzimy się sobą, ba nawet więcej zawsze mamy temety do rozmowy i nie dość, że gadamy na żywo, to jeszcze przez telefon. Więc jest mega. Po za tym, pobudka przy drugiej osobie jest magiczna, albo jak Sebek wraca z nocki i budzi mnie z kwiatami, to jest coś bardzo niepowtarzalnego.

Dzisiaj jest ten dzień, gdzie lecę do Polski, co prawda tylko na 4 dni, ale będzie bardzo ekcytująco, zobaczyć się z Olą, z którą ostatni raz widziałam się w sanatorium 8 lat temu, więc spotkanie po latach będzie na pewno nowym dla nas doświadczeniem i coś czuje, że przegadamy całe noce. A główną atrakcją będzie czwartkowy koncert Alvaro Soler, już się nie mogę doczekać, choć jedna strona mnie wolalaby zostać z Sebkiem, a druga szaleje z eksytacji :) Niby tylko 4 dni rozłąki, ale ja będę mega tęsknić, bardzo się do niego przywiązałam.

Zdjęcia z collegowej wycieczki do ogrodu botanicznego.


z zaciechem przez świat :) 





Klara

piątek, 10 lutego 2017

Czasami szczęście składa się z drobiazgów, rzeczy maleńkich, niemal nieistotnych.

Anne-Dauphine Julliand

Ostatni tydzień był na wariackich papierach, pół tygodnia było wszystko na styk, kolejna połowa już nieco spokojniej. W poniedziałek odwiedziłam Nati i jej maluszki, zaprowadziłam je do przedszkola, trochę później posiedziałam z Natką i po 1.5 jechałam do pracy, a w międzyczasie musiałam zajechać do domu po jedzonko i potem musialam biec do księgarni, wtorek po collegu spotaniczny hiszpański i indwidualne zajecia z Davidem, miło, cała uwaga skierowana dla mnie, wszystko dokładnie wytłumaczone i ten komplement, że mój hiszpański jest na poziomie wyższym niż "podstawowy" , kto wie może będę mieć hiszpański dwa razy w tygodniu, raz z grupą, a raz sama, fajnie czuje się bardzo wyróżniona.

Środę spędziłam u Natki cały dzień. pojechałam do niej po collegu,a przed nią wysiadłam kilka przystanków wcześniej i zrobiłam 10 minutową sesję kwiatów w parku, Spring is coming...u Natki mimo tego, że opiekowałam się trójką dzieciaczków, a potem czwórką, udało mi się fajnie odpocząć i nawet pod koniec dnia poleżeć pod kocykiem oglądając bajkę, taki leniwo-pracowity dzień był mi bardzo potrzebny, po ostatnimi czasy ciągle jestem w ruchu i nie zawsze jest coś do zrobienia. W środę też przeprowadziłam się tymczasowo do Sebka i będę mieszkać u niego do 6 marca, bo nie mam Julki, zrobiliśmy sobie walentynki, zaszaleliśmy do 5 rano, a w czwartek zrobiłam sobie wagary, korzystając z tego, że miałam zastępstwo. Jakie to niesamowite wstać o 12, tak leniwie zacząć dzień i już w innym domu. Uczucie niesamowite i bardzo się z tego cieszę, że będę się z nim widzieć codziennie, nawet jeśli to będzie tylko godzina.

Dzisiaj miałam wycieczkę klasową do ogrodu botanicznego z klasą, więc na pewno zdjęcia pojawia się w kolejnym poście, mam nadzieję, ba postaram się wstawić go przed moim wyjazdem do Polski, co prawda lecę tylko na 4 dni, ale najważniejsze jest to, że będę na koncercie Alvaro Soler, oj będzie się działo. 

Ogłaszam, że w Szkocji "Spring is coming" !! :)







Klara

piątek, 3 lutego 2017

Codzien­nie pat­rz na świat, jak­byś oglądał go po raz pierwszy.

Éric-Emmanuel Schmitt

Jest niesamowicie, pomimo tego, że nie dosypiam, często dopada mnie zmęczenie w środku dnia i ziewam, jestem przepełniona miłością, wspaniałą radością, energią do życia. Pomimo tego, że moja doba wciąż tyle samo trwa, mam siłę, żeby zacząć coś nowego(naukę hiszpańskiego), chęci i odwagę, żeby powrócić do czegoś w czym byłam dobra kilka lat temu(siatkówka), jednocześnie nie przejmując się tym, że znam tylko jedną bądź dwie osoby. 

Podsumowanie stycznia :

Styczeń był bardzo dobrym miesiącem, zaczął się w górach, gdzie spędziłam czas z przyjaciółmi i chłopakiem. Potem ponad tydzień później spadł pierwszy śnieg (tak, jestem fanką tego białego puchu i mam wielką radochę jak go widzę, a co dopiero dotykam), potem dwa dni później Sebuś zrobił mi największą niespodziankę i zabrał mnie w góry, gdzie było śniegu po kolana, mogłam się nim nacieszyć za wszystkie czasy, zrobić wagary z collegu i być z nim. Było cudownie, pomimo tego, że wpadłam w błoto, potem dobiłam lodowatą rzeką (ale chociaż but się wymył) i przez jakiś czas nie czułam stopy, ale zabawne wspomnienie dzięki temu jest.

Potem spontaniczne dwie wycieczki, nad małe i większe jeziorko, masa zdjęć, piękne widoki, jednym słowem super relaks.

Dużo kombinowania kulinarnego i spędzania czasu w kuchni, wiesz, że lubię z Tobą bardzo gotować, nigdy kulinaria nie sprawiała mi takiej frajdy i przyjemności.










Klara

środa, 1 lutego 2017

Ciesz się najmniejszą zmianą, na drodzę do celu, nie koncentruj się, ile jeszcze zostało, ale ile zdołałaś już osiągnąć.

Ewa Chodakowska

I pierwszy miesiąc za nami. Nie mam pojęcia kiedy zleciał, ale pewnie dlatego ze każdego dnia coś się działo , doszły mi dodatkowe zajęcia i większość mojego tygodnia (5 dni) spędzałam z Sebkiem także im miłej i przyjemniej spędzasz czas tym szybciej Ci leci , to taka prawda , śmiesznie bo dwa dni ciągnęły mi się tak, ze czasami miałam wrażenie ze moja doba trwa 48 h, a 5 dni zleciły zaledwie jak jeden dzień i gdzie tu logika.

Zaczynajac podsumowania , myślę, że pojawią się dwa posty, jedno z wyzwaniami, a drugie podsumowanie ogólne stycznia co się u mnie działo ;)

Jeśli chodzi o książki, przeczytałam tylko 4, myślałam ze zdążę jeszcze 5 ale niestety nie wyrobiłam się czasowo, wszystkie po polsku wiec w lutym zamierzam chociaż jedna przeczytać po angielsku wiec mam nadzieje, ze będzie lepiej. Plusem jest to, ze wreszcie udało mi się przeczytać książki Cobena które od pewnego czasu za mną chodziły, ale nigdy nie miałam okazji ich przeczytać. I jeszcze większym plusem jest to, ze czytałam je z Sebkiem jednocześnie a potem mówiliśmy sobie co nas zaskoczyło i jakie wrażenie wywarła na nas książka, wiec nowe i dosyć ciekawe doświadczenie.

Odnośnie szpagatu , to niestety nie popisałam się, nie dawałam rady robić treningów codziennie chociaż bardzo chciałam, ale często byłam poza domem wiec nieco było to utrudnione, wiec kwestia zrobienia szpagatu wciąż na mnie czeka , muszę wykombinować porę dnia i najlepiej dodatkowy czas na rozciągania, Niech doba będzie dłuższa. Ilość treningów 8/20

Co do skalpela , to jestem pol zadowolona a pol nie , ilość treningów na cały miesiąc to tylko 8 , w sumie do mojej satysfakcji zabrakło 7 , ale nic ta sama sytuacja co z rozciąganiem. 8/15

Jeszcze był hula hoop, którego wyszło 5 h i 20 min czyli jakieś 7 treningów. 

Profesora Henrego najlepiej zostawię bez komentarza, po prostu narzuciłam sobie zbyt szybkie tempo i czasami jak zapomniałam w jednym dniu zrobić lekcji to uzbierało mi się od 100 do nawet 160 słów , wiec zamiast robić krok po kroku ja po prostu pod koniec miesiąca poddałam się , także w lutym spróbuje to lepiej zaplanować , już mniej więcej poznałam jak ten program funkcjonuje wiec dam mu druga szanse. 

W styczniu zaczęłam hiszpański i jak do tej pory miałam 3 lekcje i jestem bardzo zadowolona zarówno z nauuczyciela, który jednocześnie jest moim kolegą z klasy jak i z samych lekcji hiszpańskiego :)

przeczytane książki :) 

Krótko o książkach :

Światła Września : Bardzo ciekawa fantastyka połączona z lekkim kryminalem, książki Zafona bardzo lubię więc dosyć dobrze mi się ją czytało, wiadomo, że to nie to samo co "Cień wiatru", ale można zostać pochłoniętym.

Nie mów nikomu : Książka, która najbardziej spodobałam mi się z 2 i pół książki Harlen Cobena, ktore do tej pory czytalam, bardzo dużo się działo, zagadka za zagadką i dopiero pod koniec książki wiele rzeczy się wyjaśniło.

Nieznajomy : Pierwsza książka, którą przeczytałam tego autora, bardzo wciągająca i z dużą iloscią akcji, największym minusem jest multum bohaterów, ale autor miał dobry cel w tym, więc zostaje mu to wybaczone.

Toksyczni rodzice : Książka, która otworzyła mi oczy na wiele spraw i dzięki której zaczęłam więcej dostrzegać moją sytucję rodzinną, nie chcę się za bardzo rozpisywać, bo to za długo by trwało ,ale kiedyś postaram zrobić dokładniejszą recenzję tej książki i od razu podzielę się moimi życiowymi doświadczeniami, dlaczego po nią sięgnęłam itd, 


Klara