sobota, 20 października 2018

Dużo łatwiej jest o czymś marzyć i śnić, niż naprawdę zaczać działać, narażając się na klęskę i odrzucenie.

Regina Brett

Dziś wróciliśmy z naszego pięknego tygodnia w Hiszpanii w Galicji, który jednocześnie był naszym miesiącem miodowym jak i również świętowaniem pierwszej rocznicy ślubnej. Było cudownie, ale oczywiście nie odbyło się bez nieprzewidywanych przygód i niespodzianek. Nie przedlużając zaczynajmy...

Lot jak dla mnie był niesamowity, takich turbulencji nigdy nie miałam, ładnie nas potrząsało, dla mnie to była radość życia, a dla Sebka niestety męka bo on nie lubi takich 'ekstremalnych przeżyć', ale jakoś udało mu sie  wytrzymać choć nie był tak szczęśliwy wysiadając jak ja, bo musiał najpierw ochłonąć :)

Po wylądowaniu na lotnisku w Hiszpani, poszliśmy do wypożyczalni samochodów i okazało się, że nasze auto, które mieliśmy wypożyczyć nie wróciło tzn. ta osoba, która miała go przywieźć nie pojawiła się o konkretnej godzinie i co najciekawsze nie mogli się z nią skontaktować, więc pan zaproponował nam zupełnie inne auto i nie automat ( jak jeździmy na wakacje to Sebek zwykle bierze automat, tym bardziej, że w Wielkiej Brytanii jeździ się po odwrotnej stronie niż w Polsce czy Hiszpanii) wiec Sebek wziął to auto i pan zaprowadził nas, żeby zobaczyć jak wygląda. I byłoby wszystko w porządku, na prawdę wygodne było, Sebkowi super się jeździło gdyby nie to, że jak dojechaliśmy do supermarketu to coś się stało z kluczykiem i nie dało się zamknąć auta, więc Sebek zadzwonił do wypożyczalni co ma robić bo przecież nie będziemy zostawiać wszędzie otwartego auta, ale niestety żadna z rad nie działała, więc musieliśmy wracać na lotnisko i jechać godzinę przez płatne auostrady aby zamienić na coś innego. I z racji tego, że było dosyć późno to nie mieliśmy wyboru i przydzielili nam zupełnie inne autko, ale na szczęście wszystko było z nim w porządku, oprócz tego, że Sebkowi za bardzo seat nie przypasował i nie wygodnie mu się prowadziło, w ogóle czasem to autko miało takie odpały, że potrafiło się zatrzymać pod górka i zamiast jechać do przodu na górce to chwile toczyło się do tyłu pomimo ręcznego, który sam się zaciągał, ah ta elektryka. 

Więc tak zaczął się nasz pierwszy dzień w tym pięknym słonecznym kraju. Na szczęście na ten dzień było koniec niespodzianek, późno zameldowaliśmy się w hotelu na szczęście nie było żadnego problemu. Miejsce przepiękne, trafił nam się widok na ocean i dosyć spory balkon. Sebek był bardzo zadowolony z wielkiego łóżka i śmiał się, że nareszcie będzie miał miejsce nawet jak będę wchodzić na jego połowę ;)

Nasza najbliższa plaża i najpiękniejsza, od razu się w niej zakochaliśmy jak ją zobaczyliśmy, kolor wody, piasek aż brak słów, żeby opisać to piękno, mołabym patrzeć godzinami i nigdy by mi się ten klimat nie znudził, nie potrzeba żadnej przeróbki, bo woda jest taka jak na zdjęciach, mieni się cudownymi odcieniami nieskiego, turkusowego i miejscami błękitnego. Pierwszy raz widziałam taki kolor oceanu Atlantyckiego.







Czy Wam też te skały przypominają pieska?

Klara

14 komentarzy:

  1. drobne kłopoty, tylko dodają wakacjom kolorytu :) Plaża cudowna! Miło popatrzeć w deszczowy ranek;)

    OdpowiedzUsuń
  2. To już rocznica? Jak ten czas leci! Gratulacje:-)
    takie niespodzianki mogą zniechęcić do podróżowania, ale dobrze, że potraktowaliscie je jako "atrakcje" w podróży...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie wiem, kiedy ten czas zleciał, a tak niedawn braliśmy ślub. Dziękujemy bardzo :)

      Usuń
  3. Z autkiem to tak troszkę niebezpiecznie jak się cofało do tyłu... Ważne, że miło, że odpoczęliście i piękne widoki mieliście ;) A łóżko na takich wyjazdach to chyba najważniejsza sprawa :D my się męczyliśmy na słabym tapczanie nad morzem ;/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też bardzo lubię turbulencje! :D Przeżyłam je tylko dwa razy i to takie mikre podobno.
    W krajach południowych to często się słyszy o wadach wypożyczanych pojazdów... Ale rzecz niezbędna, bo jeśli chce się porządnie pozwiedzać, to tylko indywidualnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo zazdroszcze wyjazdu! Jak pierwszy raz leciałam samolotem, to również do Hiszpanii :)
    Przygody przygodami, ale dla takich widoków to chyba było warto się troszkę pomęczyć? Fajnie, że pogoda dopisała. No i gratuluje rocznicy.

    OdpowiedzUsuń
  6. No niestety, na wyjazdach zawsze się zdarzają takie niespodzianki...Piękne zdjęcia:D
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  7. No niestety wakacje często nie mogą obejść sie bez jakichś przeszkód... potem za to jest co wspominać ... plaża piękna- ten kolor wody znam i w niczym nie przypomina niestety naszego Bałtyku. Skały mają faktycznie nietuzinkowe kształty

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękna plaża, te kłopoty z autem mogły być irytujące, ale widoki...zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. To mieliście przygody z tymi autami. Najpierw jednego nie było, potem drugiego nie dało się zamknąć. Grunt, ze jakoś dojechaliście. Za to zdjęcia piękne. Az chciałabym być tam teraz, w takim słonecznym miejscu, zwłaszcza, ze za oknem trochę pochmurno. Mi szczerze mówiac te skały bardziej przypominają żółwia niż psa.

    OdpowiedzUsuń
  10. Lot samolotem, ten pierwszy bardzo przeżyłam, miałam mdłości.
    Pieska przypomina, jak najbardziej:)
    Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy, dalszych tak samo pięknych:)
    Pozdrawiam Was miło:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo zazdroszczę wyjazdu do Hiszpanii!
    Przepiękna plażą! Nic tylko wypoczywać :)
    Oczywiście widzę pieska :))
    dreamerworldfototravel.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudowne, ciepłe zdjęcia, zwłaszcza, że u nas pogoda nie rozpieszcza :)
    Faktycznie widać pieska :)

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się,że jesteś. ;*
Zostaw po sobie ślad.
Za każdy komentarz bardzo dziękuje !