me
Ten rok jest zdecydowanie rokiem podejmowania decyzji, przeprowadzka, powiedzenie 'tak', zmiana collegu i na czym dzisiaj się skupię, to zrezygnowanie z pilnowania Julki. W życiu nie raz stoimy przed wyborem drogi, czasami jesteśmy pewni, innym razem musimy zaryzykować.
Julkę pilnuje już 1.5 roku, nawet nie wiem kiedy ten czas zleciał, praca znalazła mnie, bo koleżanka poleciła mnie znajomej i tak zostałam wybrana. Lokalizacja rewelacyjna, bo z buta miałam 7 minut, dosłownie dwie przecznice dalej, więc opłacało mi się chodzić i pilnować dziewczynkę 1.5 h dziennie w godzinach 21-22.30. Tym bardziej, że moje wieczory zawsze były wolne, więc czemu nie.
W grudniu 2016 mój świat diametralnie się zmienił, bo poznałam Sebka, więc pierwszy poważny związek, już swoim czasem miałam się dzielić z drugą osobą więc tego czasu było znacznie mniej. I zawsze trzeba było się tak spotykać, żebym od pon do czw mogła iść do Julki na 21 (bo pracuje 4 dni w tyg). I wszystko ustawiać pod moją drugą pracę. Później dojazdy zostały jeszcze bardziej utrudnione, bo 20 lutego 2017 przeprowadziłam się na stałe do mojego ukochanego. Więc do Julki Sebek woził mnie autem 15 minut w jedną stronę, więc kawałek drogi. Marta (Julki mama ) bała się, że zrezygnuje, ale poprosiła mnie czy nie mogłabym popilnować do sierpnia, zgodziłam się i miesiąc w miesiąc odliczaliśmy z Sebkiem, kiedy już nie będę jeździć. Aż tu tydzień temu Julki mama mówi, że jednak nie rezygnuje z pracy i czy moglabym dalej pilnować, odpowiedź dałam jej kolejnego dnia, musiałam przegadać z Sebkiem choć wiedziałam, że musze odmówić. Przez chwilkę czułam wyrzuty sumienia, ale później przyszła ulga, czas pomyśleć o sobie, o Sebku, który już niebawem zostanie moim mężem. I wiem, że te dojazdy, to ciągłe zabieganie jego też męczy, tym bardziej, że ledwo wróci z pracy, chwila i już musi mnie odwozić, później wraca do domu na godzinę i po mnie jedzie.
Czasu się nie wróci i myślę, że nie jest warty żadnych pieniędzy. Tym bardziej, że od końa sierpnia zaczynamy college, więc dojdą nowe obowiązki. Także po co sobie dokładać jak można się odciążyć i wykorzystać dodatkowe godziny na spędzenie czasu razem.
Wszystko pięknie zakwitło :)
Klara
Faktycznie ciężka sytuacja, ale mama Julki powinna zrozumieć, że też masz swoje plany, swoje sprawy i swoje życie. Tym bardziej, że teraz już nie mieszkasz kilka minut drogi od nich, a musisz dojeżdżać, więc to nawet finansowo mało opłacalne.
OdpowiedzUsuńZdjęcia cudne :)
Ale ślicznie<3
OdpowiedzUsuńJa jestem w trakcie poszukiwania pracy i mam nadzieję, że niedługo ktoś się odezwie :)
OdpowiedzUsuńTeż byłoby mi trochę szkoda, ale faktycznie, czas pomyśleć o sobie :)
Cudowne zdjęcia , jestem pod wrażeniem :)
OdpowiedzUsuńMasz rację, trzeba w końcu zacząć myśleć o sobie. Mama Julki z pewnością szybko kogoś znajdzie, a Wy zyskacie dodatkowy czas dla siebie.
OdpowiedzUsuńTa Twoja propozycja zdjęć znów skradła moje serce.
OdpowiedzUsuńAch, to coś dla mnie - takie kwiaty, natura! Czyste piękno.
A co do Twojej sytuacji, musisz wybrać to, co dla Ciebie jest dobre. Czasem zdrowy egoizm jest potrzebny.
Pozdrawiam poniedziałkowo :)
Decyzje bywają trudne, ale zawsze należy kierować się swoim szczęściem.
OdpowiedzUsuńOh, pamiętam te początki, chociaż jak się zaczęliśmy spotykać to studiowałam dwa kierunki dziennie i często miałam zajęcia 8.00-18.00/20.00. Wracałam, jadłam, coś ogarniałam i często D. wpadał dopiero ok. 22.00, bo nie było kiedy... :P Ale wytrzymaliśmy tak trzy lata i kolejnych 3 ;)
OdpowiedzUsuńMoje klimaty :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że podjęłaś dobrą decyzję. Mama Julki znajdzie kogoś na Twoje miejsce, a Ty będziesz miała więcej czasu dla ukochanego. Dodam jeszcze, że uwielbiam zdjęcia tego typu. :)
OdpowiedzUsuńMÓJ BLOG - KLIK!